Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała w sumie 60 placówek i dowiodła, że najpoważniejsze problemy są związane z organizacją i zarządzaniem szkołami. Bolączką - jak wynika ze sporządzonego przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nik,gsbi,25" title="NIK" target="_blank">NIK</a> raportu, na który powołuje się dziennikarka "Rzeczpospolitej" Grażyna Zawadka - są także ciasne sale. W 78 procentach szkół lekcje odbywały się w klasach, w których na ucznia przypadało mniej niż 2 metry kwadratowe powierzchni, a w skrajnych przypadkach - jak w Zespole Szkół Nowym Wiśniczu - 1,1 m kwadratowych. Wątpliwości kontrolerów budzą także plany, w których przedmioty ścisłe nie dość, że były umieszczane na ostatnich lekcjach, to jeszcze w 92 procentach szkół łączono je w dwu- lub trzygodzinne bloki. Takie praktyki - jak wskazali kontrolerzy - niekorzystnie wpływają na koncentrację uczniów. NIK - jak wylicza "Rzeczpospolita" wziął także pod lupę długość przerw. Wnioski z tych badań również nie są zadowalające. Aż w dwóch trzecich szkół trwały one tylko pięć minut, włącznie z tymi po lekcjach wychowania fizycznego. Równie niepokojące są wyniki badań dotyczące tornistrów oraz szkolnych mebli, które były niewłaściwe w połowie szkół. "Rzeczpospolita" przestrzega, że po zaplanowanej reformie edukacji warunki w szkołach ulegną jeszcze pogorszeniu. Po likwidacji gimnazjów - jak wskazuje szef komisji edukacji Związku Miast Polskich Przemysław Krzyżanowski - dzieci będą się uczyć do 21. Ministerstwo Edukacji Narodowej zaklina jednak rzeczywistość i przekonuje, że będzie lepiej. Więcej w "Rzeczpospolitej".