PSL poczuł wiatr w żaglach po wyborach parlamentarnych, zapominając o Kukiz'15 - pisze w "Rzeczpospolitej" Jacek Nizinkiewicz. O tym, że Władysław Kosiniak-Kamysz zostaje kandydatem na prezydenta, koalicjant ludowców dowiedział się z mediów. Lider PSL nie poinformował również swojego politycznego partnera o rozmowach z Grzegorzem Schetyną i Włodzimierzem Czarzastym. Ukłonem Kosiniaka-Kamysza w stronę Pawła Kukiza miało być powierzenie funkcji szefa klubu parlamentarnego muzykowi, choć oczywiste było, że ten funkcji nie przyjmie, ze względu na obowiązki poza stolicą i sytuację rodzinną. Gest był tylko polityczną grą, mającą na celu pokazanie dobrej woli ludowców wobec kukizowców. A tej w rzeczywistości brakuje - czytamy. Mniejszemu koalicjantowi nie podoba się triumfalizm ludowców. "PSL zachowuje się, jakby wynik wyborczy zawdzięczało tylko sobie, a nie koalicji z nami, która otworzyła im drogę do szerszego elektoratu. Władek dba tylko o promowanie siebie i swojego ugrupowania. Woda sodowa zaczyna chłopom uderzać do głowy. PSL zapomina, że Kukiz'15 ma duże zdolności koalicyjne i nasi posłowie mogą zasilić Konfederację lub zacząć rozmawiać z PiS" - mówi "Rzeczpospolitej" rozmówca z Kukiz'15. Jak zaznacza gazeta, Konfederacja jest otwarta na współpracę z Kukiz'15 i wspólne stworzenie klubu parlamentarnego. Również politycy PiS są gotowi na współpracę z parlamentarzystami Kukiza. Więcej w "Rzeczpospolitej"