Praski sąd z pełną świadomością umieścił Dawida Kosteckiego w areszcie na Białołęce, wiedząc, że przebywa tam również mężczyzna oskarżony o rozbój, w którego procesie bokser miał być świadkiem prokuratury - ustaliła "Rzeczpospolita". Przypomnijmy, że Kostecki odbywał pięcioletni wyrok w zakładzie w Rzeszowie (do końca kary zostały mu dwa lata). 18 czerwca trafił do aresztu śledczego Warszawa-Białołęka - tu ulokował go sąd. Bokser miał być świadkiem prokuratury w procesie przeciwko Tomaszowi G. Chodziło o rozbój, za co grozi do dziesięciu lat. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", Tomasz G. siedział również w tym samym areszcie. Sąd rejonowy, który polecił przewieźć Kosteckiego na Białołękę, miał pełną wiedzę, że będzie on przebywać w tym samym miejscu, co oskarżony. Kostecki zmarł w Białołęce. Bokser miał popełnić samobójstwo. Oficjalnie przykryty kocem powiesił się na pętli z prześcieradła zaczepionej o górne łóżko. Okoliczności jego zgonu budzą jednak wątpliwości. Dziennik zastanawia się, czy oskarżonego i świadka należało umieszczać w tej samej jednostce, skoro w Warszawie jest areszt na Służewcu? Czy ten fakt mógł mieć wpływ lub związek z rzekomym samobójstwem boksera? Więcej w "Rzeczpospolitej".