Biedroń jest jednym z polityków najmocniej atakujących Kościół z powodu nadużyć seksualnych, ale on i jego współpracownicy też mogą być posądzani o brak reakcji w sprawie pedofila - pisze "Rzeczpospolita". Chodzi o Pawła K., instruktora breakdance'u ze Słupska. Przed miesiącem prokuratura oskarżyła go, że trzy małoletnie dziewczynki "doprowadził do obcowania płciowego", a czwartą - "do poddania się innym czynnościom seksualnym". Od kilku dni politycy PO atakują Biedronia, twierdząc, że będąc prezydentem Słupska "zachowywał się jak biskupi, niewidzący problemu". Lider Wiosny na te zarzuty odpowiedział w TVN24. "Podjąłem bardzo ważne decyzje, które trzeba podjąć w takiej sytuacji. Natychmiast zawiesiłem tego faceta, natychmiast złożyłem doniesienie do prokuratury i przekazałem wszystkie informacje" - wyliczał. Jednak z informacji, które wysłała "Rzeczpospolitej" prokuratura, wynika, że nie było żadnego doniesienia ze strony Biedronia. Według słupskich śledczych o sprawie nie informowano Biedronia. Sam prezydent dowiedział się o niej z doniesień medialnych. To również nie zgadza się z tezą, którą głosił Biedroń w TVN24. Więcej w "Rzeczpospolitej".