Prezes jednej ze zbrojeniowych firm twierdzi, że błędy popełniono już na samym początku. "Wojsko wskazało jednego zagranicznego partnera rodzimych spółek. Nic dziwnego, że koncern poczuł się niezastąpiony" - wyjaśnia w rozmowie z gazetą. Ale "wpadek" było więcej. W sprawie współdziałania przy ogromnym przedsięwzięciu nie potrafiły się porozumieć polskie firmy i zachodnie koncerny postanowiły robić biznes bez naszego udziały - wylicza potknięcia "Rzeczpospolita". W całym planie chodziło nie tylko o pieniądze, jakie udałoby się zarobić dzięki modernizacji, miejsca pracy, czy polonizację niemieckich czołgów, ale i pozyskanie zachodnich technologii potrzebnych do rozwoju polskiej broni pancernej. Jak podkreśla "Rzeczpospolita, armia w ciągu kilkunastu lat powinna wymienić kilka przestarzałych średnich czołgów i tysiąc bojowych wozów piechoty. MON miało nadzieję, że przemysł wykorzysta niemieckie technologie do przyspieszenia realizacji narodowego programu pancernego, którego wartość szacuje się na 20 mld zł. Niestety obecnie nie ma na to szans - puentuje gazeta.