Jak zaznacza "Rz", chodzi o roczny ryczałt przyznawany placówkom z sieci szpitali. Autorka artykułu, Karolina Kowalska, podkreśla, że pod koniec roku w większości z nich limit jest na ukończeniu, a za nadwyżkowe procedury szefowie szpitali musieliby płacić z własnej kieszeni. "Dzwonimy do pacjentów zapisanych na listopad i grudzień z informacją, że zostali przepisani na styczeń. Są wkurzeni, ale nie mają wyjścia" - zaznacza cytowany przez "Rz" chirurg z dużego szpitala wojewódzkiego. Lekarz dodaje, że to wydłuża i tak już długą kolejkę, a "na niektóre operacje czeka się przez to latami". Według dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu Piotra Pobrotyna wstrzymanie przyjęć planowych wynika z zalewu pacjentów pilnych, trafiających na SOR. "Jeżeli w innych szpitalach w regionie wyłączonych zostanie część oddziałów, ich pacjenci trafiają do nas, zajmując miejsca wcześniej przewidziane dla przyjęć planowych. Może się zdarzyć, że zabieg planowy, który można bez uszczerbku na zdrowiu wykonać później, zostanie przesunięty" - przyznaje Pobrotyn. Więcej w "Rzeczpospolitej".