Jak wskazuje "Rzeczpospolita", z punktu widzenia literatury przyznanie Oldze Tokarczuk literackiej Nagrody Nobla to wielkie wyróżnienie. "Z punktu widzenia prawa podatkowego wygląda to bardziej prozaicznie: zamieszkała na Dolnym Śląsku podatniczka PIT z polską rezydencją podatkową otrzymuje przychód w wysokości 9 mln koron szwedzkich, czyli - według aktualnego kursu NBP - około 3,5 mln zł" - czytamy we wtorkowym wydaniu gazety. Nagrodę otrzyma w Szwecji, stwierdza dziennik, ale polsko-szwedzka umowa podatkowa przewiduje, że taki dochód powinien być opodatkowany w naszym kraju. Jak zaznacza gazeta, co do zasady tak duża kwota oznacza naliczenie PIT według stawki 32 proc. oraz tzw. daniny solidarnościowej. Przypomina, że ta ostatnia to nowy, 4-proc. podatek obciążający przychody przekraczające 1 mln zł rocznie. "Zakładając, że literacki Nobel jest - według ustawy o PIT - nagrodą za 'działalność literacką wykonywaną osobiście', można do takiego przychodu zastosować 20-proc. koszty jego uzyskania. Jeśli przyjąć takie dane, to podatek dochodowy wyniósłby 883,8 tys. zł, a danina solidarnościowa 72 tys. zł. Razem obciążenia podatkowe wyniosłyby zatem 955,8 tys. zł, ponad jedną czwartą nagrody" - wylicza "Rzeczpospolita". Jak pisze gazeta, teoretycznie można rozważać jeszcze opodatkowanie nagrody stawką 10 proc., przewidzianą dla nagród w konkursach literackich. "Czy jednak da się tak nazwać Nagrodę Nobla? To może być wątpliwe" - stwierdza "Rzeczpospolita". Dziennik przypomina, że minister finansów i rozwoju Jerzy Kwieciński w uznaniu zasług noblistki oświadczył na Twitterze: "Podjąłem decyzję o zaniechaniu poboru podatku PIT od przychodów związanych z Nagrodą Nobla. W najbliższym czasie wydam stosowne rozporządzenie w tej sprawie". "Jednak z punktu widzenia ordynacji podatkowej takie rozwiązanie jest nie do końca właściwe" - ocenia dziennik. Wyjaśnia, że daje ona ministrowi prawo do zaniechania poboru podatku, "ale od grup podatników, a nie pojedynczych osób".