Izabela Kacprzak na łamach "Rzeczpospolitej" przygląda się błyskawicznemu awansowi generalskiemu szefa BOR Andrzeja Pawlikowskiego. "2 września Pawlikowski z rąk prezydenta Andrzeja Dudy nominację na stopień generała brygady. Awans po zaledwie dziewięciu miesiącach pracy to sytuacja niecodzienna. Tym bardziej że do dziś nie została wyjaśniona afera z oponą w samochodzie BOR, którym jechał prezydent Duda" - czytamy. "Rzeczpospolita" pisze, że to nie jedyne kontrowersje związane z awansem. Wątpliwości rodzi sam powrót Pawlikowskiego do służby BOR w grudniu 2015 roku. Stało się to z pominięciem procedur stosowanych wobec nowych funkcjonariuszy. W MSWiA dokonano wówczas prawnego manewru - pisze dziennik. Gdyby Pawlikowskiego przyjmowano na normalnych zasadach jak nowego funkcjonariusza, musiałby przejść trzyletni okres przygotowawczy, a po nim trafiłby do służby czynnej. Ewentualny awans na wyższy stopień przysługiwałby mu po minimum półtora roku za wyjątkowe zasługi w służbie. Tymczasem dzięki "reaktywacji" od razu został szefem BOR na etacie generała dywizji, za który przysługuje ok. 15 tys. zł wynagrodzenia - czytamy. Więcej w "Rzeczpospolitej".