Jak podkreśla "Rzeczpospolita", pełnomocnicy Kosteckiego lansują jako pewną wersję zabójstwa, jednak prokuratura twierdzi, że coraz więcej dowodów przemawia za tym, że bokser sam targnął się na życie. Przesłuchanie biegłych, którzy prowadzili oględziny i sekcję wzmocniło tę wersję. "Śledczy mają także koronny dowód na to, że do celi boksera feralnej nocy nikt nie wchodził - to nagranie z monitoringu" - czytamy w dzienniku. Według "Rzeczpospolitej", strażnik krytycznej nocy siedmiokrotnie kontrolował celę przez wizjer. Ostatni raz spojrzał do celi o godz. 4.28, czyli około godziny przed tym, gdy współwięzień zaalarmował strażników, że Kostecki nie daje oznak życia. "On ani nikt inny nie otwierał do niej drzwi - to ustalenia odczytanego monitoringu, który objął korytarz i wejście do celi" - pisze gazeta. "Zapis 'wyostrzył' ekspert zaangażowany w ramach postępowania wyjaśniającego, które prowadzi Służba Więzienna" - dodaje. Przypomnijmy, że do śmierci boksera Dawida Kosteckiego doszło 2 sierpnia nad ranem w celi Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Kostecki miał się powiesić na pętli z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem. Zlecona przez prokuraturę sekcja zwłok Kosteckiego wykluczyła udział osób trzecich, potwierdzając, że bokser popełnił samobójstwo. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. W samobójstwo nie wierzy rodzina Kosteckiego, którą reprezentują mecenasi Roman Giertych i Jacek Dubois. Przekonywali wielokrotnie, że przeprowadzona sekcja zwłok jest niewystarczająca i apelowali o przeprowadzenie jej po raz drugi. Ich zdaniem, ślady na ciele boksera wskazywały na udział osób trzecich w jego śmierci. Więcej w "Rzeczpospolitej".