Leki deficytowe, z tzw. czarnej listy, w tym onkologiczne, przeciwzakrzepowe, kardiologiczne, trafiały głównie do Wielkiej Brytanii, rzadziej do Czech i Niemiec. Stała za tym mafia lekowa, stosując tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji. Leki z aptek trafiały do hurtowni (czego zakazuje prawo), a stamtąd za granicę - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta poznała kulisy procederu, za który zarzuty już usłyszało 11 osób. Za medykamenty wywiezione za granicę podejrzani otrzymywali zapłatę w zakamuflowany sposób - pod pretekstem usług konsultingowych. Przelewy za takie usługi opiewające na ogromne kwoty wzbudziły wątpliwości generalnego inspektora informacji finansowej (GIIF). To on zaalarmował organy ścigania - czytamy w "Rzeczpospolitej". W proceder było zaangażowanych ok. 120 aptek, poza tym niepubliczne ZOZ-y i hurtownie farmaceutyczne. Powiązane m.in. osobowo - np. jeden z zatrzymanych był właścicielem 12 aptek. Więcej w "Rzeczpospolitej".