Ksiądz Krzysztof L. już w 2007 r. - zaledwie dwa lata po święceniach - miał sprawę o podłożu pedofilskim. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", wszczęto wobec niego postępowanie kościelne i sprawę zgłoszono do Watykanu. Jednak prokuratury nie zawiadomiono. 9 listopada 2016 r. biskup płocki Piotr Libera nałożył na księdza L. nakaz karny ograniczający jego posługę kapłańską: karę suspensy i zakaz noszenia stroju duchownego. "W tym czasie L. poznał ministranta i go seksualnie wykorzystał" - czytamy w dzienniku. Krzysztofa L. aresztowano 23 stycznia. Zawiadomienie do prokuratury skierował ks. dr Marek Jarosz, delegat biskupa płockiego ds. ochrony dzieci i młodzieży na podstawie zeznań matki i babci chłopca. Ofiara ma obecnie 18 lat. Znajomość ministranta z księdzem rozpoczęła się w 2015 r. w płockiej parafii. Do ostatniego spotkania doszło w 2016 r. przed sylwestrem w pokoju księdza Krzysztofa L. w Domu Księży Emerytów. Chłopak zeznał przed sądem, że ksiądz poczęstował go jakąś nalewką, po której stracił świadomość. Po tym obudził się nagi w łóżku księdza, który siedział obok w samej bieliźnie. Po złożeniu zeznań przez 18-latka przeszukano pokój księdza L. w domu emerytów. W zabezpieczonym telefonie i laptopie odkryto treści pornograficzne z udziałem nieletnich. "W pokoju ks. L. znaleziono coś jeszcze: pismo biskupa z 2010 r., który informuje go, że w związku z naruszeniami przeciwko szóstemu przykazaniu wobec ministrantów z jego parafii, kieruje księdza L. do innej parafii w diecezji" - czytamy. Więcej w najnowszym wydaniu "Rzeczpospolitej".