W lutym ubiegłego roku hakerzy próbowali ukraść z Centralnego Banku Bangladeszu niemal miliard dolarów. Nie udało im się, bo zrobili literówkę w nazwie jednego z adresatów przelewu. Udało im się ukraść 81 mln dolarów. To jedna z najwyższych w historii kradzieży. Zdaniem specjalizującej się w bezpieczeństwie firmy Prevenity, taki scenariusz był realny także w Polsce - pisze w "Rzeczpospolitej" Wiktor Ferfecki. Firma opublikowała właśnie szczegółowy raport o niedawnym włamaniu do polskich banków, uznawanym za największe od lat. Ministerstwo Cyfryzacji i Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) potwierdziły, że intruzi przeniknęli do kilku banków, których nazw dotąd nie upubliczniono. Od początku eksperci podejrzewali, że hakerzy zastosowali tzw. metodę wodopoju, a źródłem infekcji była odwiedzana przez bankowców strona internetowa KNF. Dlaczego więc doszło do ataku? Zdaniem specjalistów był możliwy wskutek prostych zaniechań Komisji Nadzoru Finansowego, która miesiącami nie aktualizowała swojego oprogramowania. Tej informacji nie potwierdza KNF. Więcej w "Rzeczpospolitej".