Jak pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Grażyna Zawadka, Mieczysław O. miał brać "haracz" niemal za wszystko, a pieniądze Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydawać praktycznie bez ograniczeń. "O skali jego bezczelności świadczy fakt, że kiedy domyślił się, że jest na celowniku służb zlecił specjalistycznej firmie sprawdzanie czy w jego gabinecie nie ma podsłuchów. Około 25 tysięcy zł za tę usługę zapłacił IMGW" - czytamy. Jak powiedział gazecie Przemysław Ścibisz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Mieczysław O. stworzył mechanizm, który przez niemal dekadę wytwarzał i przynosił mu regularne korzyści. Więcej w "Rzeczpospolitej".