Lista jest okazała, a prym wiodą na niej komplety mebli, w tym zwłaszcza stoliki i szafki. Nie zabrakło też sprzętów elektronicznych oraz artykułów gospodarstwa domowego. Co ciekawe, były prezydent zabrał również do nowego biura symbol swojej prezydentury, czyli okazały żyrandol. Samo "wypożyczenie" jest procederem legalnym i zgodnym z zarządzeniem przyjętym w 1996 roku. Problem polega jednak na tym, że Bronisław Komorowski "pożyczył" je sobie sam, powołując się na fikcyjne wyceny albo nawet zupełnie je pomijając - wyjaśnia "Rzeczpospolita". Przypomnijmy, że wcześniej Kancelaria Andrzeja Dudy złożyła doniesienie do prokuratury w sprawie rzeźb i obrazów, których nie może się doliczyć. "Jako polityk Bronisław Komorowski oddał urząd prezydenta w dobrym stylu. Wypełnił wszystkie dobre obyczaje - spotkał się ze swoim następcą i uczestniczył w uroczystości jego zaprzysiężenia" - przekonuje na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Stankiewicz. "Tym bardziej wieści, dobiegające z Kancelarii Prezydenta po jego odejściu, są zdumiewające i świadczą o braku powagi. (...) Komorowski jako urzędnik popisał się wyjątkową nonszalancją w podejściu do publicznego mienia - dodaje publicysta. Więcej w "Rzeczpospolitej".