Elementarz dla klas drugich składa się z czterech oddzielnych części, z których wydzielono również czteroczęściowy podręcznik do nauczania matematyki. Jak wylicza "Rzeczpospolita" - przy zakładanym przez Ministerstwo Edukacji nakładzie 600 tys. egzemplarzy trzeba wydrukować, spakować i rozwieźć do ok. 13 tys. szkół - 4,8 mln sztuk książek dla drugoklasistów. Dodatkowo MEN zaplanowało dodruk i dystrybucję "Elementarza" dla pierwszoklasistów, co daje dodatkowo około pół miliona publikacji. Do rozpisanego w ubiegłym roku przetargu na realizację tego zadania zgłosił się tylko jeden oferent - pisze "Rzeczpospolita", podając się na nieoficjalne źródła. Oferta od amerykańskiego koncernu opiewa na kwotę ok. 90 mln zł, przy czym MEN planowało wydać na ten cel kwotę ok. 15 mln zł, co oznacza, że oferent żąda sześciokrotnie wyższej stawki. Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita" - powodem, dla którego w przetargu stanął tylko jeden oferent i zaproponował tak wysoką kwotę są błędne założenia resortu edukacji. MEN połączyło bowiem druk i dystrybucję podręczników w jedną usługę. - Nie ma na polskim rynku firmy, która samodzielnie byłaby w stanie najpierw wydrukować, a potem rozwieźć po kraju taką liczbę książek, co oznacza, że w grę wchodziło partnerstwo co najmniej dwóch podmiotów - powiedział informator gazety. Jak się okazało, wykonanie usługi stało się kwestią trudną, ponieważ z jednej strony MEN zapewniało sobie trzyletnią gwarancję na wymianę wadliwych egzemplarzy książki, z drugiej narzuciło ostry reżim dotyczący terminów dostaw. To oznacza, że drukarnie mogły się obawiać, że nie otrzymają zapłaty za druk w sytuacji, gdy zawiedzie firma logistyczna, i odwrotnie , dystrybutorzy bali się konsekwencji, gdyby zawiodły drukarnie. "Rzeczpospolita" podaje, że tak wysoka cena amerykańskiego oferenta może wynikać z tego, że założył on konieczność kilkukrotnego druku i dystrybucji "Elementarza". Jest to związane z opinią wydawców, zdaniem których parametry, jakie założyło ministerstwo, dla rządowego podręcznika są tak niskie, że książki nie wytrzymają eksploatacji przez trzy roczniki. Z informacji, do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że resort edukacji na własną rękę poszukuje teraz drukarni, które podjęłyby się druku podręcznika. Wiadomo już, że zakładany przez MEN system druku i dystrybucji podręcznika nie zostanie zrealizowany. Zgodnie z warunkami przetargu pierwsza transza książek miała trafić do szkół 15 czerwca, przy czym ministerstwo zobowiązało się, że najpóźniej 60 dni wcześniej, a więc 16 kwietnia, dostarczy wykonawcy materiały do druku. Tak się nie stało - podsumowuje "Rzeczpospolita". Podręcznik narzucany przez ministerstwo to wciąż dobry pomysł? Wypowiedz się!