Małgorzata Wassermann, szefowa sejmowej komisji ds. Amber Gold, jeszcze w maju, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", deklarowała, że "komisja skończy prace pod koniec października, a raport będzie najpóźniej na początku listopada". Publikacja raportu została jednak wstrzymana - czytamy w "Rzeczpospolitej". Lista świadków nie jest definitywnie zamknięta "Mamy czas do końca kadencji Sejmu" - powiedział gazecie wiceszef komisji, poseł PiS Jarosław Krajewski. Jak dodał, komisja zgromadziła największą ilość dokumentów ze wszystkich speckomisji w historii, a lista świadków wciąż nie jest definitywnie zamknięta. "Być może podczas formułowania treści raportu posłowie będą chcieli kogoś wezwać na przesłuchanie. Dyskusja trwa" - podkreślił. Jak pisze "Rzeczpospolita", przesłuchany może zostać mec. Łukasz D., bliski współpracownik Marcina P., prezesa Amber Gold, który w listopadzie usłyszał zarzuty prania brudnych pieniędzy ze spółki. Komisji nie udało się go przesłuchać, bo D. zasłonił się tajemnicą adwokacką. Nowe materiały czy paliwo na wybory? Zdaniem opozycji, poślizg w publikacji raportu, to nic innego, jak przygotowywanie przez PiS "paliwa" pod nadchodzące wybory parlamentarne. "PiS-owscy członkowie komisji czekają na polityczne decyzje góry, czyli samego Jarosława Kaczyńskiego. Ta komisja to pałka polityczna" - ocenił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł PO Krzysztof Brejza. Poseł Tomasz Rzymkowski z Kukiz'15 zasugerował z kolei, że poślizg wynika z pojawienia się nowych materiałów. "Wpłynęły nowe materiały. Jakie, nie mogę powiedzieć, mają klauzulę 'ściśle tajne'. Pojawiły się nowe okoliczności, będziemy więc analizować kilka wątków. Dotyczą styku państwa i przestępczości" - mówi w rozmowie z dziennikiem Rzymkowski. Więcej w "Rzeczpospolitej".