Najwyższa Izba Kontroli wykryła, że 13 z 22 ekspertów zatrudnionych w Ministerstwie Sprawiedliwości w ubiegłym roku nie spełniało wymogu co najmniej trzyletniego stażu pracy. Żaden z nich nie został także zatrudniony w ramach otwartego konkursu, choć wówczas był to warunek obowiązkowy (przepisy zmieniono 4 listopada 2016 r. - przyp. red.). "Rzeczpospolita" ujawnia także, powołując się na wyniki kontroli NIK, że wszystkim nowo zatrudnionym ekspertom przyznano premie w maksymalnej wysokości (50 proc. umowy o pracę). 14 ekspertów otrzymywało również dodatki specjalne, w tym siedmiu w kwotach powyżej 40 proc. wynagrodzenia - podaje gazeta. Jednemu z ekspertów przyznano na okres pięciu miesięcy dodatek specjalny w wysokości 516 proc. podstawy wynagrodzenia - ujawnia dalej NIK. Wiele niejasności pojawia się także w uzasadnieniach do decyzji o przyznaniu dodatkowych świadczeń - wytyka Najwyższa Izba Kontroli. "Dodatek specjalny dla trzech ekspertów przyznano w dniu zawarcia umowy o pracę, dla innych trzech - jeszcze przed określeniem ich obowiązków" - czytamy. Problem polega na tym, że w uzasadnieniu decyzji podano, że premia motywowana jest dodatkowymi obowiązkami powierzonymi ekspertom - podaje gazeta. Resort sprawiedliwości nie odniósł się do zarzutów NIK do momentu publikacji materiału na łamach "Rzeczpospolitej".