Unijni urzędnicy twierdzą, że europoseł PiS Ryszard Czarnecki pobierał nienależne mu zwroty kosztów podróży służbowych i diety. Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - donosi "Rzeczpospolita". Gazeta ustaliła, że zarzuty OLAF dotyczą lat 2009-2018, m.in. okresu, gdy Czarnecki pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Zdaniem kontrolerów OLAF w rozliczeniu służbowych wyjazdów Czarnecki wykazywał, że dojeżdżał do Brukseli z Jasła, gdzie miał mieszkanie po zmarłej w 2005 roku matce. Unijni urzędnicy ustalili, że Czarnecki nie mieszkał w tym mieście, tylko w Warszawie, poza tym Jasło (Podkarpacie) nigdy nie było okręgiem wyborczym europosła. "Odległość z Jasła do stolicy to ok. 340 km, więc o taki dystans Czarnecki miał powiększać 'kilometrówkę', a w efekcie wypłacano mu większą sumę za przejazd" - czytamy. Czarnecki jeździł zezłomowanym autem? Podejrzenia OLAF wzbudziły liczne przejazdy Czarneckiego różnymi samochodami, które nie należały do niego. Po sprawdzeniu okazało się, że właściciele tych aut zaprzeczyli, by pożyczali je posłowi. Na przykład europoseł miał rzekomo podróżować w 2012 roku samochodem, który według właściciela został w 2001 roku tak poważnie uszkodzony, że trafił na złom. W innym przypadku ustalono, że osoba, z której auta miał korzystać Czarnecki, stwierdziła, że nigdy nie prowadziła żadnych usług transportowych, nigdy żadnego posła nie przewoziła i go nie zna. Takich sytuacji - według ustaleń OLAF - ma być więcej. Więcej w "Rzeczpospolitej".