Nowy koalicyjny rząd chadeków i socjaldemokratów został zaprzysiężony w środę, po blisko sześciu miesiącach od wyborów parlamentarnych. Jeszcze nigdy okres formowania gabinetu nie trwał w Niemczech tak długo. Bundestag wybrał Angelę Merkel po raz czwarty na urząd kanclerza, choć nie wszyscy posłowie koalicji poparli jej kandydaturę. Prestiżowe resorty w rządzie tzw. wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD, m.in. Ministerstwo Finansów czy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, powędrowały w ręce socjaldemokratów. Szefostwo w niemieckim MSZ objął dotychczasowy minister sprawiedliwości Heiko Mass. Jak przypomina "Rzeczpospolita", w przeszłości krytykował on Polskę za "niedostatki praworządności". "Biorąc pod uwagę tradycyjnie bardzo krytyczne stanowisko SPD wobec Polski, wzmocnienie pozycji socjaldemokratów w rządzie nie wróży dobrze relacjom z Polską" - pisze "Rzeczpospolita". Dziennik wskazuje, że Berlin oczekuje od Polski zmiany kursu, ale na czele listy polsko-niemieckich rozbieżności nie znajduje się wcale kwestia reparacji wojennych czy relokacji migrantów z Włoch i Grecji. "Rzeczpospolita" podkreśla, że kluczowa jest sprawa praworządności."Jeżeli nie uda się znaleźć kompromisu w sprawie art. 7, Niemcy będą współdziałać z innymi partnerami" - komentuje w rozmowie z gazetą Kai-Olaf Lang z rządowej fundacji Wissenschaft und Politik.Według nieoficjalnych informacji, kanclerz <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> złoży w poniedziałek wizytę w Warszawie. Ma jej towarzyszyć szef dyplomacji. Więcej w "Rzeczpospolitej".