Posłanka Nowoczesnej Monika Rosa argumentuje, że wprowadzenie zmian w kodeksie karnym wymusza "nieprzystawalność do obecnych czasów, w których w błyskawicznych tempie rozwijają się media społecznościowe". "Nie chcemy ograniczać praw prezydenta do ochrony dobrego imienia. Będzie mógł ich dochodzić na podstawie innych przepisów, jak każdy poseł" - wyjaśnia w rozmowie z z dziennikiem parlamentarzystka. W ocenie posłów Nowoczesnej, obecne procedury zwiększają ryzyko narażenia prezydenta na śmieszność. Inicjatywa ugrupowania Ryszarda Petru nie jest jednak pionierska. Podobny projekt pojawił się w Sejmie już w 2007 roku, a złożył go wówczas Sojusz Lewicy Demokratycznej. Przepisy w tej materii próbowała zmienić także w 2013 roku Platforma Obywatelska. Koniec końców modyfikacji nie udało się wprowadzić w życie, bo - jak argumentuje "Rzeczpospolita" - zabrakło woli politycznej. Ponadto obecnych przepisów prawnych broni część środowiska prawniczego, w tym między innym były rzecznik praw obywatelskich profesor Andrzej Zoll. "Prezydent ma być uosobieniem majestatu RP. A więc traktujmy tę funkcję poważnie" - napisał w książce "Państwo prawa jeszcze w budowie". Trybunał Konstytucyjny również uznał, że przepis jest zgodny z konstytucją. Zmiany w kodeksie karnym nie są jednak wykluczone, bo opowiadają się za nimi posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy w 2012 roku wzięli w obronę Roberta Frycza skazanego za prowadzenie strony Antykomor.pl. - "Można inaczej chronić dobre imię prezydenta niż za pomocą specjalnych przepisów" - argumentuje Ryszard Czarnecki. Jednomyślności w partii rządzącej w tym względzie jednak nie ma. Mniej ochoczo na zmiany w prawie przystaje między innymi posłanka Krystyna Pawłowicz. "Ten artykuł nie powinien być nadużywany przez prokuraturę, ale jednak powinien pozostać" - tłumaczy. Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej" w artykule Wiktora Ferfeckiego.