Jak czytamy, warunek jest jeden - co najmniej połowa zajęć w zerówce i połowa w I klasie (obowiązkowe lekcje z zakresu edukacji polonistycznej, przyrodniczej, matematycznej i języka obcego) muszą być prowadzone oddzielnie. "To lekka schizofrenia" - komentuje Marek Wójcik, pełnomocnik ds. legislacji Związku Miast Polskich. Wójcik wskazuje, że raz tłumaczy się, że sześcioletnie dzieci nie są dojrzałe do nauki w szkole, a potem łączy się ich zajęcia z zajęciami uczniów. Z kolei Marek Elbanowski, jeden z aktywniejszych przeciwników posyłania sześciolatków do szkół, nie odrzuca tej koncepcji. Jak zaznacza, propozycja będzie do zaakceptowania pod warunkiem, że zarówno dzieci oddziałów przedszkolnych jak i uczniowie pierwszych klas w czasie łączonych zajęć będą uczone metodami przedszkolnymi (np. przez ruch) i "nie będą podejmowane próby scholaryzacji sześciolatków". Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".