"Rzeczpospolita" podaje, że przerwa wakacyjna w obradach Sejmu będzie trwała w tym roku aż 44 dni. Posłowie po raz ostatni spotkają się na czterodniowym posiedzeniu od 19 do 22 lipca, a na Wiejską wrócą dopiero 5 września. Dziennik komentuje, że tak długich poselskich wakacji jeszcze nigdy nie było. Co prawda, 46-dniowe wakacje planowano w 2010 roku, ostatecznie zostały jednak skrócone, by Sejm mógł się zająć specustawą powodziową. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" próbowali ustalić powody tak długiej przerwy. "Politycy PiS nabierają jednak wody w usta" - komentuje dziennik. Terminarz posiedzeń ustala prezydium Sejmu, którego członkiem jest wicemarszałek Ryszard Terlecki z PiS. Poseł twierdzi jednak, że nie zna powodów rekordowych wakacji. "Marszałek Marek Kuchciński po prostu potrafi dobrze zorganizować prace Sejmu" - stwierdza z kolei marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS. "Niebieska teczka, prezentowana w kampanii, jest pusta" Z kolei opozycja twierdzi, że powody rekordowych wakacji mają podłoże polityczne. "PiS chce wyciszyć nastroje, a po przeprowadzonej przez siebie rewolucji uwolnić się od opozycji" - stwierdza w rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł PO Krzysztof Brejza. "Debaty w Sejmie i na komisjach służą kontroli nad działaniami rządu. Na długie tygodnie opozycja będzie ich pozbawiona" - dodaje. Na podobne powody wskazuje Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Posłanka wskazuje, że na jesień rząd zapowiedział realizację kosztownych projektów. "Po rozpoczęciu programu 500+ nie ma już pieniędzy na inne obietnice wyborcze, dobrze więc odwlec je na jak najpóźniej - wskazuje Lubnauer . "Poza tym wygląda na to, że niebieska teczka, prezentowana w kampanii wyborczej przez Beatę Szydło, jest pusta. Pośpiech był związany tylko z zamachem na Trybunał, prokuraturę i wolne media" - dodaje. W opinii posłów opozycji, jesień może być kłopotliwa dla PiS również z powodu obywatelskiego projektu zakazującego aborcji.