Jak tłumaczyło Centrum Informacyjne Senatu, wynajmowanie willi dla marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego od Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jest korzystniejsze dla budżetu państwa, niż gdyby marszałek wynajmował mieszkanie "na mieście" m.in. dlatego, że SOP nie ponosi kosztów dodatkowej ochrony. "Gdyby marszałek wynajmował mieszkanie 'na mieście', Służba Ochrony Państwa musiałby organizować ochronę takiego lokalu" - dodano. Jednak - jak pisze dziś Izabela Kacprzak w "Rzeczpospolitej" - "ochrona budynków przez SOP przysługuje tylko prezydentowi RP i premierowi, a marszałkom Sejmu i Senatu - wyłącznie osobista". Zdaniem wysoko postawionego funkcjonariusza rządowej ochrony, którego cytuje dziennik, tłumaczenie kancelarii Senatu jest mocno naciągane. Gazeta zauważa też, że poprzedni marszałkowie nie korzystali z rządowych willi. "Marszałek Bronisław Komorowski wracał z pracy do własnego domu na Powiślu, a marszałek Ewa Kopacz mieszkała w hotelu sejmowym" - przypomniano. PiS korzysta ze spuścizny po Millerze Prawo, które pozwala czterem osobom w państwie - prezydentowi, premierowi, i marszałkom obu izb parlamentu - posiadać rządowe mieszkania "niezależnie od posiadania innych lokali", nie jest wymysłem Prawa i Sprawiedliwości. Wprowadzono je jesienią 2001 roku. Jak czytamy w dzienniku, autorem wyjątku do ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe z 1981 r. jest rząd Leszka Millera. Jeszcze pół roku za darmo "Rz" zauważa też, że przychylne dla najważniejszych osób w państwie prawo pozwala zdymisjonowanemu z funkcji marszałka Sejmu Markowi Kuchcińskiemu na zajmowanie rządowego mieszkania jeszcze przez dwa kolejne miesiące. "W przypadkach uzasadnionych (prawo nie precyzuje, jakie to okoliczności) kolejne cztery miesiące - w sumie pół roku za darmo" - konkluduje gazeta.