Michał Jaros, który swoją decyzję o opuszczenie szeregów Platformy Obywatelskiej ogłosił zaledwie wczoraj, jest kojarzony z frakcją Ewy Kopacz. W rozmowie z "Rzeczpospolitą"ujawnił motywy, które nim kierowały. "Nie byłem w stanie znaleźć wspólnego języka w Grzegorzem Schetyną w kwestiach programowych i personalnych. Czarę goryczy przelała jego decyzja, by ograniczyć współpracę z Komitetem Obrony Demokracji, której ja jestem gorącym zwolennikiem" - wyjaśnił. "Rzeczpospolita" w swoich wnioskach idzie dalej i punktuje, że Jaros nigdy nie należał do grona ulubieńców obecnego szefa Platformy Obywatelskiej. Co więcej, w przeszłości był współpracownikiem rywala Schetyny, czyli <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-protasiewicz,gsbi,1610" title="Jacka Protasiewicza" target="_blank">Jacka Protasiewicza</a>. Zdaniem dziennika, obecny lider PO obu działaczy chciał się pozbyć już wcześniej - przy okazji buntu radnych. Do akcji wkroczyła jednak wówczas była premier Ewa Kopacz i ostatecznie Schetyna ze swoich planów się wycofał. "Rzeczpospolita" twierdzi, że oznaką wewnętrznych konfliktów w Platformie jest również zawieszenie w prawach członka klubu PO Michała Kamińskiego, który również jest wiązany z frakcją Kopacz i był w przeszłości jej doradcą. Na "czarnej liście" Grzegorza Schetyny nazwisk jest jednak więcej, co najmniej - jak wylicza dziennik - 20. Chodzi między innymi o Małgorzatę Kidawę-Błońską czy Stefana Niesiołowskiego. Wszyscy mieli popełnić podobne przewiny co Michał Kamiński. Czy zatem rozłam w PO stanie się faktem? "Rzeczpospolita" twierdzi, że w najbliższej przyszłości nie. Nigdzie, przynajmniej jak na razie nie wybiera się Ewa Kopacz, która - jak sama stwierdziła w rozmowie z dziennikiem - nastawia się na "przeczekanie". Pojedyncze przejścia do obozu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-ryszard-petru,gsbi,2394" title="Ryszarda Petru" target="_blank">Ryszarda Petru</a> są jednak jak najbardziej prawdopodobne. Rozmowy z liderem Nowoczesnej prowadzi między innymi Jacek Protasiewcz. Więcej w "Rzeczpospolitej".