Elektrownia w białoruskim Ostrowcu znajduje się dwa razy bliżej Polski niż Czarnobyl. Tuż po Nowym Roku rozpocznie się zwożenie do niej rosyjskiego paliwa jądrowego - podaje "Rz".Pierwszy reaktor zostanie uruchomiony wiosną. Drugi zaś ma być gotowy do końca 2020 r.Jak czytamy, największe zagrożenie dla Białorusi i jej sąsiadów stanowi niska jakość budowy elektrowni. W czasie ośmiu lat prac w Ostrowcu miały tam miejsce dziesiątki wypadków i incydentów. Zginęło pięć osób. Problemy pojawiły się podczas testów bezpieczeństwa - spłonął generator. Poza tym korpus pierwszego reaktora upadł z wysokości 7 m na beton. Wymieniony został dopiero po nagłośnieniu sprawy przez aktywistów. Co więcej - nowy korpus podczas transportu uderzył w platformę kolejową. Nikt go już nie wymienił, mimo że zderzenie miało miejsce tam, gdzie znajduje się system awaryjnego wyłączanie - wylicza dziennik. Także wykorzystany reaktor WWER 1200/491 może budzić wątpliwości. To nowy, rosyjski model. Poza Białorusią znajduje się tylko w elektrowni pod Nowoworonieżem, gdzie niedługo po uruchomieniu miał sporą awarię, w której spłonął turbogenerator. Ostrowiec znajduje się 50 km od lotniska w Wilnie. Wykonawca chwali się, że osłona reaktora wytrzyma uderzenie samolotu. Choć podczas prezentacji pokazano 200-tonową maszynę, w dokumentacji jest mowa o samolocie ważącym 5 ton. Przeciwko budowie elektrowni w Ostrowcu bezskutecznie protestowała Litwa. Rząd tego kraju szykuje się na najgorsze, a obywatelom rozdano jod w tabletkach - czytamy. Więcej w "Rzeczpospolitej".