Monika Feuerbach ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej Kozienice-Ołtarzew komentując w rozmowie z "Rzeczpospolitą" decyzję sejmiku o zmianie planu zagospodarowania województwa w części dotyczącej m.in. przebiegu linii wysokiego napięcia przyznaje, że powstrzymanie inwestycji z półmiliardowym budżetem z pobudek społecznych zdarza się niezwykle rzadko. Dziennik sięga też do genezy sporu. Jak wyjaśnia, rozpoczął się on w 2015 r., gdy mieszkańcy kilkunastu gmin dowiedzieli się, że nad dachami ich domów będzie przebiegać linia najwyższych napięć 2 x 400 kV. Według nich nie konsultowano z nimi inwestycji i zaczęli protestować, powołując się na argument związany z zagrożeniem zdrowia. Do akcji protestacyjnej włączyli się politycy PiS, między innymi Jacek Sasin i Mariusz Błaszczak, którzy przed wyborami parlamentarnymi publicznie obiecali, że po zwycięstwie swojej partii zmienią przebieg linii. Plany istotnie zmodyfikowano, ale po wprowadzeniu poprawek, zaczęły protestować kolejne gminy - wylicza dziennika. Co ciekawe, ostatecznie powrócono do pierwotnego wariantu inwestycji. Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że wpływ na tę decyzję mieli politycy PiS. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski wprost powiedział o tym w wywiadzie dla gazety "Jabłonka" z Grójca. Mieszkańcy znów zaczęli protestować. Według gazet, decyzja sejmiku to kolejne symboliczne zwycięstwo protestujących gmin. Więcej w "Rzeczpospolitej"