Momentami czuję się jak w pułapce. Czy ma pani podobnie? - Miewam takie momenty. Wpadamy w pułapkę, bo nikt nie wie, kiedy to się skończy. Już wydaje się nam, że łapiemy kontrolę, a za chwilę ją tracimy. Niby jest szczepionka, ale pojawiła się nowa odmiana wirusa w Wielkiej Brytanii. Na razie nie potrafimy wydostać się z pułapki. Doświadczamy głębokiego poczucia utraty kontroli. Fundamentem zdrowia psychicznego człowieka jest antycypacja, możliwość przewidywania zdarzeń, czyli budowania kontroli nad swoim życiem i otaczającym światem. Kiedy kontrolę tracimy, zaczynają się kryzysy. Jeśli tracimy poczucie wpływu, przeżywamy stres - dokładnie to nam zrobił wirus. W pewnym sensie ludzkość ze strachu przed śmiercią popełnia samobójstwo, bo używa lekarstwa gorszego od choroby i padają całe gospodarki. Próby sprzeciwu drobnych przedsiębiorców wobec zamknięcia ich biznesów są jedynym, co im zostało. Pułapka to dobra nazwa dla chronicznego braku poczucia wpływu na swoje życie. I przynajmniej na razie marnych perspektyw zmiany. Ten brak odbiera nadzieję nawet dorosłym, o dzieciach nie wspomnę. - Dzieci szybciej adaptują się do nawet traumatycznych sytuacji. Oczywiście płacą bardzo wysokie koszty pandemii, ale generalnie dzieciństwo chroni trochę przed negatywnymi skutkami pewnych doświadczeń, wyjąwszy sytuację, gdy dzieciństwo jest naprawdę traumatyczne, co później może wracać w postaci różnych zaburzeń. Dzieci dopiero kształtują poczucie własnej skuteczności, kontrola jest scedowana na dorosłych. Dlatego dorosłym trudniej tę pandemię zaakceptować. Wiele osób od świtu do nocy pracuje zdalnie. Mamy zaburzenia snu, koszmary senne, trudności z koncentracją uwagi, kompulsywnie korzystamy z internetu, zajadamy problemy słodyczami. Proszę zobaczyć, ilu dorosłych przytyło. - Nawet bez badań, gołym okiem, widzimy, jak ludzie tyją. Trzy tygodnie po przejściu na pracę zdalną zadzwoniła do mnie znajoma i powiedziała, że przytyła już 5 kg: siedzę i jem, pocieszam się jedzeniem. To najbardziej akceptowalny społecznie narkotyk. Wzrosło spożycie alkoholu i palenie papierosów. Łatwe pocieszenie to błędna droga. Osoby otyłe są bardziej podatne na zachorowanie i na cięższy przebieg covidu, na co wskazują wyniki metaanalizy badań prof. Barry’ego Popkina z uniwersytetu w Karolinie Północnej w USA. Przebadał prawie 400 tys. pacjentów! Dlaczego zajadamy problemy? - Cukier, zwłaszcza zmieszany z tłuszczem, powoduje, że dopamina idzie tzw. szlakiem dopaminergicznym w mózgu i odczuwamy przyjemność, co niestety uzależnia. Im częściej jedzeniem zapewniamy sobie przyjemność, tym więcej musimy konsumować, żeby ten sam efekt osiągnąć. Na takiej samej zasadzie działają zakupoholizm, oglądanie całą noc seriali, granie w gry komputerowe. Od dziecka uczymy się zastępczych form ucieczkowych, czyli szukamy czegoś, żeby się odrealnić, bo rzeczywistość bywa paskudna. Gdy wybuchła pandemia, moi studenci potrafili całą noc oglądać seriale, objadając się i pijąc alkohol; kładli się spać o godz. 9 rano. Wiele osób, gdy zauważa, co się z nimi dzieje, nie panuje nad emocjami, zaczyna się agresja w domu. Niektórzy potrzebują zderzyć się z podłogą, żeby zacząć się podnosić. Wskutek refleksji zaczynają poszukiwać konstruktywnych dróg radzenia sobie z kryzysem. Jak zatem konstruktywnie radzić sobie z trudnymi sytuacjami? - Są strategie zadaniowe i emocjonalne. Zadaniowe, czyli coś robię, by rozwiązać trudną sytuację. W pandemii nie staniemy się superbohaterami i nie odmienimy rzeczywistości. Natomiast możemy mieć wpływ na swoje zdrowie. Od lat 70. XX w. dzięki tzw. raportowi Marca Lalonde’a, kanadyjskiego ministra zdrowia, wiemy, że zdrowie w ponad 55% zależy od naszych wyborów i działań. Współcześni badacze mówią nawet o 70%. Możemy w trakcie pracy zdalnej, zamiast łazić w piżamie i ze zmierzwionymi włosami, wstawać rano, tak jakbyśmy szli do biura, robić makijaż, ubierać się jak do biura i siadać do pracy. Wielu osobom efekt piżamy szkodzi, źle wpływa na ich wydajność, nie mają czasu rozmawiać z dzieckiem, mimo że przebywają cały czas w domu. Są też różne strategie emocjonalne. Regularna aktywność fizyczna, sport, ćwiczenia oddechowe, joga, medytacja, kąpiele, aromaterapia. Do strategii emocjonalnych zaliczamy także poszukiwanie wsparcia społecznego, rozmowy z bliskimi: mamą, partnerem, przyjaciółką, dzieckiem. Werbalizację emocji powinniśmy kontrolować, bo szczególnie kobiety ciągle przeżywają te same emocje, zwłaszcza negatywne. Posługuję się taką nieuczoną metaforą: ciągle oglądasz ten sam film w kinie. - To trafna metafora, bo film musi mieć kiedyś jakieś zakończenie. Trzeba z niego wyciągnąć wnioski i pójść do przodu. Za przewartościowaniem idzie rozwój: kiedy już nie mogę zmienić sytuacji, szukam sensu w tym, co się zdarzyło. Dziś coraz więcej ludzi zaczyna inaczej mówić o ekologii, zakupach, wydawaniu pieniędzy. Wiele osób uznało, że mają zapchaną szafę. Niektórzy oddają ubrania, inni sprzedają. Przewartościowaniu ulegają także nasze relacje wskutek refleksji: jesteśmy śmiertelni, nasi rodzice, dziadkowie są śmiertelni, warto z nimi porozmawiać, spędzić czas, przytulić się. Relacja z partnerem, rodzicem, przyjaciółką weszła w nową jakość właśnie dzięki pandemii. Nie wszyscy dokonali jednak przewartościowania. Wielu nadal ucieka. Niektórzy uznali, że nic się nie dzieje i jest wybuch teorii spiskowych. - To błędna, niedojrzała próba odzyskania kontroli, tym bardziej że w Polsce brakuje odpowiedniej narracji społecznej. W Wielkiej Brytanii cały czas zachęca się ludzi do uprawiania sportu. Na Cyprze jest w tej chwili twardy lockdown, ale każdy ma prawo popływać w morzu lub łowić ryby! Nie trzeba wysyłać w tym celu SMS-a, żeby poinformować, że się wychodzi, mimo że normalnie można wyjść tylko dwa razy dziennie na trzy godziny, trzeba wysłać SMS-a i jest mierzony czas. Mieszkańcy terenów bez dostępu do morza mogą bez wysyłania SMS-a jechać nad morze. Docenia się kontakt z przyrodą. A u nas lasy zamknięto! - Nie dziwmy się więc, że mamy wysyp płaskoziemców, skoro słyszą, że trzeba lasy zamknąć, a przecież nawet oni wiedzą, że kontakt z przyrodą jest potrzebny. Jeżeli cały czas się słyszy, że jedyne, co możesz, żeby być zdrowym, to umyć ręce i założyć maseczkę, a teraz ewentualnie się zaszczepić, do czego gorąco zachęcam, to mamy wysyp płaskoziemców. W szczególnie trudnej sytuacji są dzieci. - Szkoły powinny być ostatnim miejscem do zamknięcia. Dzieci nie da się dłużej uczyć przez internet! Wiedzę można jakoś nadrobić, ale brak relacji społecznych i ruchu tworzy wyrwę pokoleniową. Dzieci wychowują się, kształtują światopogląd przez relacje społeczne. Te są absolutnie niezbędne szczególnie u młodzieży między 10. a 20. rokiem życia. Kilka razy w tygodniu dostaję telefony od znajomych z prośbą o wyszukanie terapeuty dziecięcego. Bo anoreksja u 13-latki, depresja wymagająca leczenia farmakologicznego u dzieci 12-, 13-letnich, myśli samobójcze... Samobójstwa młodzieży są na szczytach. Od znajomych terapeutów słyszę, że gabinety pękają w szwach. Tymczasem do psychiatry dziecięcego można dziecko zapisać na rok 2023. - To się w głowie nie mieści: wstrzymaj się, młody, z samobójstwem do tego czasu! Kiedyś porównywaliśmy nakłady na opiekę psychiatryczną w Unii Europejskiej. Dane WHO wskazują, że w Polsce wydatki na opiekę psychiatryczną wynosiły w 2017 r. 48,25 zł na obywatela, a we Francji, przeliczając euro na złotówki - 1620 zł! Nasz budżet to ok. 3% budżetu francuskiego. A przecież, gdy siedzimy pozamykani w domach, zaczynamy się bać tego, co na zewnątrz. - Ludzie, którzy jeżdżą autem i mają trzymiesięczną przerwę, boją się siąść za kółko. Tak samo jest z siedzeniem w domu - coraz częściej zaczynamy szukać wymówek, żeby nie wyjść, nawet jeżeli trzeba. W tej chwili wielu ludzi przed wyjściem z domu dostaje napadów paniki, pocą im się ręce, zaczynają się trząść. Dodatkowo wielu z nas doświadcza lub doświadczy za chwilę tzw. wyuczonej bezradności - jeżeli chronicznie tracimy kontrolę nad czymś, później, nawet gdy ją odzyskujemy, nie chcemy, "nie umiemy" już z tego korzystać. Jeśli nie możemy wychodzić, przyzwyczajamy się do tego, zaczynamy się adaptować do życia w czterech ścianach. Dlatego gdy praca zdalna się kończy, zamykam komputer i wychodzę na spacer, nawet jak jest zimno. Ważne, żeby symbolicznie zamknąć dzień pracy. Nie możemy pozwolić, żeby nasz mózg przyzwyczaił się do funkcjonowania w czterech ścianach. Na co dzień obserwuję osoby z zespołami natręctw. Wszędzie widzą zarazki, kompulsywnie myją ręce. - Takie zjawiska zdecydowanie przybrały na sile, bo stres uaktywnia choroby psychiczne. Tak samo dzieje się w przypadku zaburzeń lękowych, które często występują z zaburzeniami psychotycznymi czy afektywnymi. W tej chwili zachowania obsesyjno-kompulsywne wzmaga kryzys gospodarczy i permanentny stres. Pracujemy w domu, nasze dzieci siedzą w nim miesiącami, więc zaczęły przejawiać trudne zachowania, my zaczęliśmy być agresywni... - Poziom zachowań agresywnych wzrósł nie tylko wobec dzieci. Na początku pandemii w jednym z budynków Parlamentu Europejskiego w Brukseli zrobiono obóz tymczasowy dla kobiet, które uciekły z domu przed partnerem, bo wszystkie swoje frustracje zaczął wylewać na nie. Pandemia uwalnia demony. A przecież dojdą jeszcze nawroty traum. - Dojdą konsekwencje traum, takie jak zaburzenie po stresie traumatycznym, które jest błędnie tłumaczone na język polski jako zespół stresu pourazowego. Zaburzenie może mieć formę ostrą w ciągu miesiąca od zdarzenia, ale też może być odłożone w czasie, bo nasze mechanizmy obronne potrafią zawoalować sytuację, że niby jest wszystko w porządku, uśmiech, idę do przodu, daję radę. Ale po pewnym czasie te trudne sprawy mogą wrócić. Dla dzieci sytuacja z pandemią jest poważnym kryzysem. Na pewno będą się zmagać z rysą psychiczną i trudno przewidzieć, co się wydarzy. Dlatego warto na bieżąco reagować, rozmawiać na ten temat. Bo dzieci nie wiedzą, jak się odnaleźć, co robić. Zmagają się z marazmem, poczuciem beznadziejności, obniżonym nastrojem, niskim napędem wynikającym z braku aktywności fizycznej. A my, dorośli? - Przyjrzyjmy się swojemu życiu w kilku obszarach. Jest "model pięciu ziaren", zaproponowany przez Johna Ardena, amerykańskiego neuropsychoterapeutę. Gdy ktoś przychodzi do terapeuty, ten najpierw przygląda się funkcjonowaniu tej osoby w pięciu sferach życia: relacje społeczne, aktywność fizyczna, rozwój intelektualny, dieta, sen. Pyta, na ile relacje społeczne są bliskie, dają możliwość bycia kochanym, możliwość przytulania, wygadania się. To może być relacja z siostrą, przyjaciółką, sąsiadką. Relacje, więzi społeczne to niesamowity bufor. Miłość, ale nie ślepa akceptacja, bo ona odnosi często przeciwne skutki. Drugi obszar to regularna aktywność fizyczna. Dzięki wysiłkowi fizycznemu wydziela się białko ułatwiające procesy neurogenezy i neuroplastyczności, czyli powstawanie nowych komórek w hipokampie odpowiedzialnym za pamięć oraz tworzenie nowych połączeń. Trzecie ziarno to świadomy rozwój intelektualny: uczenie się nowych rzeczy, nowych słówek, oglądanie filmu dokumentalnego, myślenie o nim, czytanie. Kolejne ziarno to dieta, przede wszystkim ograniczenie cukru i włączanie świeżego jedzenia. Picie wody, rezygnacja z napojów słodzonych. Mapy pokazujące poziom otyłości na świecie i poziom raka piersi pokrywają się w całości. Nasza flora jelitowa ma wpływ na funkcjonowanie mózgu. Kiedy przeszczepiono sterylnemu, wychowanemu w laboratorium szczurowi florę osoby z depresją, szczur natychmiast zaczął mieć depresję. Piąty czynnik to sen. Od jego jakości zależy nasza odporność, funkcjonowanie układu immunologicznego. Sen to jedna trzecia naszego życia, ale nie jest to czas zmarnowany. Ludzie tymczasem mają ogromne problemy ze snem, dzieci też mają lęki nocne. - Problemy ze snem miewa ponad 90% ludzi. To pochodna stresu, tego, co się dzieje w naszej głowie w danym momencie. Wieczorem zabójczy jest kontakt z urządzeniami elektronicznymi, bo światło daje naszemu mózgowi sygnał, że nie trzeba spać, że jest czas aktywności. Ciemności zaś są sygnałem dla szyszynki, że ma zacząć produkować hormon snu - melatoninę. W ciemności robimy się senni. Ale my ciągle otaczamy się światłem. Ono działa antydepresyjnie, bo pobudza, ale stosowane o nieodpowiedniej porze, w nadmiarze, przyczynia się do kłopotów ze snem. Można cierpieć na utrudnione zasypianie lub poranne wybudzanie, np. o godz. 4 rano. Także wysiłek fizyczny nie powinien być wykonywany późnym wieczorem, bo aktywność chwilowo pobudzi nasze hormony związane z działaniem, a nie spaniem. Tuż przed snem nie powinniśmy planować działań na kolejny dzień - warto to robić rano albo wczesnym wieczorem. Wiele osób, jak coś wymyśli wieczorem, już nie zasypia. Zaledwie po trzech dniach problemów ze snem zwiększa się poziom greliny, białka, które powoduje, że jesteśmy wiecznie głodni. Nie śpimy, więc tyjemy. Nie jestem zwolenniczką jedzenia do godz. 18, bo niektórzy mają tak szybką przemianę materii, że tuż przed snem będą znowu głodni. A nasi przodkowie, jak byli głodni, polowali. My więc, zamiast spać, polujemy na lodówkę. Beata Igielska