Co się zmieniło? Niby nic, tylko to, że po wyborach miejscowa Samoobrona zbliżyła się do prawicy, z którą związana jest cała trójka rajców. Cały szkopuł w tym, że gest Grzesika nic nie da - prokuratura i tak będzie prowadzić postępowanie - pisze "Dziennik Zachodni". O zadymie wokół radnych Marka Karpego, Jana Springwalda i Romana Marciniaka "DZ" już pisał. Na początku minionej kadencji zasiadali w zarządzie klubu sportowego, który użytkował miejski parking. Poseł Grzesik zawiadomił wojewodę śląskiego, że radni łamią ustawę antykorupcyjną. Oni sami przekonywali, że tak nie jest, bo w klubie pracowali całkowicie społecznie. Wojewoda był jednak innego zdania i na jego żądanie Rada Miasta Lublińca latem tego roku pozbawiła ich mandatów. Grzesikowi mało było jednak tego sukcesu: poszedł za ciosem i przed wyborami zawiadomił prokuraturę, że radni skłamali w swoich oświadczeniach majątkowych, bo nie wspomnieli tam o działalności w zarządzie klubu. Jak dowiedział się "DZ", kilka dni temu Grzesik to doniesienie wycofał. Potwierdzam. Dlaczego? Bo w tej sprawie byłem instrumentem w czyichś rękach. Osoby, które nakłoniły mnie do podjęcia tej kwestii, mocno sprawę przerysowały. Dlatego spotkałem się z panią prokurator i poinformowałem ją, że wycofuję wszystkie swoje zarzuty - mówi Grzesik. Fakt, że poseł zmienił zdanie, nie ma jednak żadnego znaczenia. Wcześniej został już przesłuchany jak osoba składająca zawiadomienie i machina wymiaru sprawiedliwości została wprawiona w ruch. W grę wchodzi składanie fałszywych oświadczeń, czyli przestępstwo ścigane z urzędu. Skoro prokuratura podjęła wiadomość, że do przestępstwa mogło dojść, ma obowiązek to sprawdzić.