Parlamentrzyści padli ofiarą akcji, która w Internecie, zwłaszcza na Facebooku, jest zjawiskiem dość powszechnym. Jak wygląda proceder? Osoba, która chce skompromitować znaną osobę, najpierw dodaje się do jej znajomych. Umieszcza zdjęcia mające potwierdzać wiarygodność. Później wysyła zaproszenie do uczestnictwa w grupie, której nazwa może gwarantować możliwość dyskusji z wyborcami o podobnych poglądach. Biorąc pod uwagę, że zarówno parlamentarzyści, jak i ich asystenci nie kontrolują regularnie internetu, zmiana w tajemnicy nazwy grupy (akcji, wydarzenia) na kompromitującą jest już prosta. Eksperci wskazują, że politycy w internecie popełniają szkolne błędy. - Większość z nich traktuje Facebook jak zabawkę, a nie profesjonalne narzędzie komunikacji. To błąd, który się później mści, powiedział "Rz" dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.