Początek nie był jednak obiecujący. Przyjąć plan zagospodarowania Pola Mokotowskiego, czy poprawić uchwałę i odłożyć sprawę do lipca - zastanawiali się wczoraj samorządowcy. Na widowni zasiedli lekkoatleci ze Skry i przedstawiciele firmy Global Partners. To ten inwestor od trzech lat chce, by rewitalizację stadionu leżącego w rejonie Pola Mokotowskiego połączyć z zabudową hotelowo-usługową. Potem pojawili się Zieloni, którzy wcześniej przed ratuszem manifestowali w obronie wielkiego parku. Obie grupy przyszły z transparentami wieszczącymi śmierć Skry lub Pola, w zależności od rozwoju sytuacji. Nie obyło się bez utarczek słownych. "Nie jesteśmy przeciwko Polu. Chcemy tylko budować stadion" - przekonywali sportowcy. "Nieprawda. Lobbujecie za deweloperem, który chce Pole zabudować" - odpowiadali Zieloni. "A jak da się im paznokieć, to potem wezmą łokieć, a na końcu odgryzą rękę" - wspierał ich Major Fydrych. Radni spierali się m.in. o to, czy objąć ochroną konserwatora zabytków stadion Skry, jak zakłada miejski projekt. Zdaniem niektórych, uniemożliwi to w przyszłości przebudowę obiektu.Część samorządowców chciała też, by zieleń zajmowała 60 a nie 95 proc. powierzchni objętej planem. "W przeciwnym wypadku niepełnosprawni będą jeździć na obiekt po trawiastych drogach" - przekonywali. Ostatecznie plan uchwalono jednogłośnie w miejskiej wersji. 95 proc. samego Pola ma zajmować zieleń. Jest na nim miejsce na amfiteatr i plac na duże imprezy. Stadion Skry pozostanie chroniony, ale z możliwością przebudowy. Można będzie też zadaszyć nieckę i trybuny. "Plan został uchwalony z rażącym naruszeniem prawa. Będziemy wnioskować o jego uchylenie" - zapowiada prezes Global Partners Katarzyna Gerl. "Radni pogrzebali Skrę" - komentowała Krystyna Bajron, kierownik klubu sportowego. O tym więcej na łamach "Życia Warszawy".