Pielęgniarki czują się też oszukane dlatego, że z obiecanych 400 zł "na rękę" dostają 240 zł. Jak wyjaśnia Dorota Stec-Fus w swoim artykule na łamach dziennika, od kwoty pierwotnej opłacane są wszystkie pochodne - podatki, ZUS. Z kolei dyrektorzy szpitali zastanawiają się skąd wziąć fundusze nawet na te kwoty. Jak tłumaczy szef jednej z małopolskich placówek cytowany przez "DzP", NFZ przyjął zasadę, że szpital wypłaca dodatki, a potem wystawia fakturę, która reguluje fundusz w przeciągu dwóch tygodni. Problem polega na tym, że szpitale nie mają pieniędzy, by kredytować NFZ. Jeszcze większy kłopot może mieć miejsce, gdy fundusz zacznie zwlekać ze spłatami, a takie obawy pojawiają się wśród dyrektorów szpitali. Szereg zapisów rozporządzenia, określającego podwyżki dla pielęgniarek, budzi wątpliwości co do interpretacji. Nie wiadomo np., czy osobom na urlopach macierzyńskich dodatki się należą, czy nie. Wczoraj nowy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł rozmawiał na ten temat z Pracodawcami RP i Polską Federacją Szpitali. Więcej w "Dzienniku Polskim".