Gazeta dotarła do aktu oskarżenia przeciwko byłym już dziś policjantom. Sprawa dotyczy tzw. afery podkarpackiej, w której głównymi oskarżonymi są dwaj sutenerzy - bracia Aleksiej i Jewgenij R. z Ukrainy. Specjalna ochrona Jak wynika z akt sprawy - podaje "Rz" - seksbiznes braci R. był pod specjalną ochroną pracującej wówczas w CBŚP na Podkarpaciu grupy policjantów. "Na ławie oskarżonych zasiądą: Krzysztof B. (były szef zarządu CBŚP w Rzeszowie), pracujący tam Daniel Ś. (były naczelnik wydziału do zwalczania przestępczości ekonomicznej), Damian W. (wieloletni naczelnik wydziału do zwalczania przestępczości narkotykowej) i Piotr J. (były naczelnik wydziału w Przemyślu - rzeszowskiego zarządu CBŚP). A także Ryszard J. - szef policyjnego Biura Spraw Wewnętrznych w Rzeszowie oraz wywodzący się z policji Robert P. - ostatnio kierujący delegaturą CBA w Rzeszowie" - wylicza gazeta. Skala zarzutów - czytamy - jest porażająca. Układ Układ, jaki sutenerzy z Ukrainy mieli z ówczesnymi policjantami polegał na wymianie "przysług". Policjanci roztaczali nas seksbiznesem parasol ochronny, a w zamian mogli korzystać z usług, jakie oferowała ochraniana agencja towarzyska - pisze "Rzeczpospolita". Wspomniane usługi obejmowały także specjalne przywileje. Jak wynika z aktu oskarżenia, na który powołuje się gazeta, policjant Daniel Ś. miał mieć do dyspozycji dwupoziomowy "biały apartament", w którym przez lata miały się odbywać imprezy z udziałem prostytutek. Ze wszystkich usług korzystał m.in. w zamian za zdradzanie służbowych tajemnic - czytamy. Z darmowych usług prostytutek mieli korzystać także Krzysztof B., Damian W. i Piotr J. Robert P. ze wspomnianych usług nie korzystał, ale bracia R. mieli mu opłacić trzy imprezy - wynika z ustaleń śledczych. Ponadto, miał także przekazywać Danielowi Ś. obciążającej seksbiznes informacje. Śledczy wskazują również, że przymykał oko na powiązania policjantów, mimo że miał świadomość ich istnienia. Podobny zarzut skierowano również do Ryszarda J., którego jednostka - policyjne BSW - miała za zadanie tropienie nadużyć wśród funkcjonariuszy. "Uzasadnienie aktu oskarżenia ma 630 stron i jest ściśle tajne z uwagi na "skalę przestępczej działalności, jej kamuflowanie, rangę osób objętych śledztwem, i znaczenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego kraju"" - piszą autorki. Oskarżonym grozi do dziesięciu lat więzienia. Więcej w "Rzeczpospolitej".