Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", Tomaszewski jako dyrektor Lasów Państwowych był odpowiedzialny za przekazanie po zaniżonej cenie gruntów w dzielnicy Gdańska Matemblewo spółdzielni polityków AWS. Lech Kaczyński, będąc ministrem sprawiedliwości, ogłosił tę sprawę jedną z dziewięciu najważniejszych spraw "o charakterze korupcyjnym w Polsce". Tomaszewski odpowiada w związku z tymi zarzutami przed sądem. Jest oskarżony o to, że "wyrządził skarbowi państwa szkodę w kwocie nie mniejszej niż 833 tys. zł". Niedługo ma zapaść wyrok. "GW" zapytała Tomaszewskiego, jak godzi status oskarżonego z obowiązkami dyrektora gabinetu. - Widocznie pan minister uważa, że mi się to udaje - mówi Tomaszewski dziennikowi. - W obu sprawach czuję się niewinny. To spisek SLD, który miał mnie pogrążyć. Teraz zresztą porządkuję ministerstwo i już wykryłem pięć aferalnych spraw! - dodaje. W kuluarach mówi się, że przyczyną awansu Tomaszewskiego jest jego pokrewieństwo z braćmi Kaczyńskimi. - No, rzeczywiście, ale co to za rodzina. Żona mojego nieżyjącego od lat wuja jest siostrą ich matki. Praktycznie nie utrzymujemy stosunków. Od dzieciństwa widzieliśmy się może cztery razy - odpowiada Tomaszewski pytany o tę sprawę. Minister Szyszko nie chciał rozmawiać z gazetą. W czwartek zaś odwołał dyrektora Lasów Państwowych Janusza Dawidziuka - właśnie tego, który złożył do prokuratury doniesienie na Tomaszewskiego.