"Rodzi się moje dziecko, jest przerażająca cisza. Pan doktor oznajmia, że nie może mi go pokazać, bo widok jest zbyt drastyczny. Wchodzi salowa i rezolutnie pyta: 'Palimy czy pani zabiera'" - cytuje wypowiedź z forum "Gazeta Wyborcza". Jak wynika z danych GUS, umieralność okołoporodowa sięga 6 promili. To oznacza, że średnio 2200 kobiet rocznie rodzi martwe dzieci lub przeżywa ich śmierć w pierwszych sześciu dniach życia. Po traumatycznym porodzie muszą zostać na jakiś czas w szpitalu. Tam - jak donosi "GW" czekają na nie "wymyślne tortury". Poszkodowane, które właśnie straciły dziecko, dostają na przykład łóżko na porodówce, gdzie muszą patrzeć na szczęśliwe matki z noworodkami. Czasem trafiają na patologię ciąży, by pokazać czekającym w napięciu kobietom, których ciąże są zagrożone, że wydanie dziecka na świat może skończyć się tragicznie. Gazeta podkreśla, że potrzebne są szkolenia, instrukcje i poradniki, które przygotują personel szpitala do takich trudnych sytuacji. "To nie są zadania ponad siły ministra i rządu, na którego czele stoi kobieta lekarka" - podsumowują autorzy materiału. <a href="http://wyborcza.pl/1,75968,17508005,Po_ludzku_rodzic_smierc.html" target="_blank">Więcej w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej"</a>.