Historia jakich wiele - rower zostawiony przed lokalem i złodziej, który po prostu wsiada i odjeżdża nie swoim bicyklem. W przypadku pani Zuzanny zdarzenie zarejestrowała kamera. Nagranie kobieta zamieściła w sieci - na portalu społecznościowym Facebook. Tam odnalazł je nieznany pani Zuzannie mężczyzna, który na złodzieja wpadł przypadkiem... na wernisażu. Potem zobaczył nagranie z momentu kradzieży i rozpoznał z nim mężczyznę, poznanego na imprezie kulturalnej. Na drugi dzień ponownie wpadł na domniemanego złodzieja i zażądał oddania skradzionego roweru. Udało się - opisuje Dominika Maciejasz w dzienniku. Jak czytamy w "GW", przedstawiony przypadek należy do wyjątków, bo jedynie 15-30 proc. okradzionych odzyskuje swoje rowery. Zdarzają się przypadki, że złodzieje przyjeżdżają z drugiego końca Polski, tylko po to, by w Krakowie ukraść rower. Więcej w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej".