Dlaczego? Bo nie zostało mu zabrane! - donosi "Super Express". - Nie mieliśmy do tego prawa - wyjaśnia Renata Mazur z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga Południe. - Jeśli zatrzymana osoba ma immunitet, zarzuty można postawić mu dopiero po jego uchyleniu. A bez postawienia zarzutów nie mogliśmy posłowi odebrać prawa jazdy - tłumaczy. Z informacji "SE" wynika, że kiedy został zatrzymany, nie miał przy sobie prawa jazdy. Miał za to 1,5 promila alkoholu we krwi. - Nie mogliśmy go przeszukać - tłumaczy gazecie Renata Mazur. Później nie było możliwości zabrania posłowi dokumentów, bo... nie było postawionych zarzutów, a zarzutów nie postawiono, bo... posła chroni immunitet. Prokuratura nadal prowadzi w tej sprawie postępowanie. Decyzję o postawieniu Wójcikowi zarzutów, a co za tym idzie - o wystąpieniu do Sejmu o pozbawienie go immunitetu, wysłano dopiero dwa tygodnie temu! - Wcześniej był wysłany wniosek o pozbawienie immunitetu, który zwróciła nam Prokuratura Apelacyjna celem przeprowadzenia jeszcze ekspertyzy biegłego. Badania zostały wykonane i wniosek skierowano ponownie - mówi "SE" Mazur. Wójcik od czasu, kiedy został przyłapany na jeździe po pijanemu unikał siadania za kierownicą. Z informacji "Super Expressu" wynika jednak, że sam też siadał za kółkiem. - Nawet do Sejmu przyjeżdżał samochodem - twierdzi informator dziennika. Po zatrzymaniu były trener pokajał się i zaangażował w kampanię antyalkoholową. Nigdy jednak nie zadeklarował, że jeśli prokuratura postanowi o wszczęciu przeciwko niemu śledztwa, zrzeknie się immunitetu. Za prowadzenie samochodu po pijanemu Wójcikowi grożą 2 lata więzienia i zakaz prowadzenia auta nawet przez 10 lat.