"Atak na nasz projekt polityczny to dopiero pieszczoty" - powiedział Petru, odnosząc się do krytyki założonej właśnie partii Teraz! Na uwagę dziennikarki, że Petru został nazwany "szkodnikiem" nawet przez swojego własnego mentora Leszka Balcerowicza, polityk odpowiada: byłbym zaskoczony, gdyby Balcerowicz nie zgadzał się z głoszonymi przeze mnie postulatami. Szef partii Teraz! ujawnia także, ilu działaczy Nowoczesnej zainteresowało się przyłączeniem się do jego projektu. "Na Podkarpaciu ponad 200 członków Nowoczesnej przeszło do naszej partii. Ponad 900 osób zapisało się na konwencję w Warszawie" - mówi. Z rozbrajającą szczerością komentuje także reakcję ludzi na jego działania i liczne wpadki językowe. "Wpadki będą mi się pewnie jeszcze nieraz zdarzały. Ja nie kłamię jak inni politycy" - mówi. "Ludzie różnie na mnie reagują. Jest wulgarnie... głównie jest jednak przyjaźnie. Jakby nie było, ludzie nie wpłacaliby pieniędzy na partię" - dodaje. Petru skomentował także polityczną karierę premiera Mateusza Morawieckiego. "Proszę prześledzić, w jaki sposób Mateusz Morawiecki został prezesem banku. Wszystko zaczęło się od kontaktów politycznych. Najpierw trzeba było kogoś wygryźć, żeby tam wejść. W tym wszystkim, dzięki wsparciu Jana Krzysztofa Bieleckiego, był jeszcze doradcą Donalda Tuska. Jedno jest pewne: Mateusz Morawiecki przede wszystkim potrafi zadowalać swojego właściciela, bez względu na to, kto nim jest" - krytykuje Petru. Swoje zdanie ma także na temat afery KNF. "To nie jest kwestia jednej rozmowy i dwóch panów, tylko wielki układ wewnątrz PiS. Chcieli przejąć cały bank i włączyć go do PKO BP. Słyszałem, że dzień po tym, jak się to wylało, ludzie z państwowych banków dostali polecenie, by namawiać klientów do przenoszenia aktywów z Getinu - jeśli tam takie mają. Do tego dochodzi jeszcze inna sprawa - kompleksów, zawiści. Wieść gminna niesie, że Kornel Morawiecki był wykładowcą Leszka Czarneckiego. Potem, po latach, zwrócił się do Czarneckiego o pomoc, a ten go odesłał z kwitkiem..." - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Pytany o komentarz do słów Szymona Majewskiego o tym, że nic nie wie o potrzebach ludzi z małych miast, odpowiada: Jeżdżę po Polsce, widzę jak ludzie żyją. Sam pochodzę z wrocławskiego blokowiska. I uważam, że wyśmiewanie się z ludzi, którym coś się udało, jest złe, antyrozwojowe. Wchodzimy na poziom Kaczyńskiego i Suskiego - osób, które nic w życiu nie osiągnęły, muszą więc być w polityce. W krajach zachodnich, protestanckich praca jest wartością, w Polsce wśród obecnie rządzących pośmiewiskiem" - dodaje. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".