Co pan teraz czuje? Bezsilność. Jeśli ten oszalały mówi o 300 godzinach nagrań i 35 osobach, to zadaję sobie pytanie, dlaczego akurat mnie wydobyto z tego tłumu? Nagrywanie i ujawnianie treści prywatnej rozmowy jest draństwem. No i przykro mi, że największy ostracyzm spotkał mnie ze strony własnego środowiska politycznego. nazwał mnie zdrajcą. Rozmawiał pan po wszystkim z Kwaśniewskim? Nie. Nagrałem mu się i po raz kolejny przeprosiłem. Na spokojną rozmowę jest za wcześnie. A jego małżonkę pan przeprosił? Nie. Jeśli chodzi o Jolantę Kwaśniewską, to jest mi ogromnie wstyd. Zadzwonił pan? Boje się. Pani prezydentowa jest impulsywna i mogłoby mnie coś spotkać. Ale kiedyś na siebie traficie. Co wtedy? Pewnie będę uciekał przed jej wzrokiem, w końcu zdobędę się na odpowiedni gest. Mam dla niej wielki szacunek i nie chciałem jej zrobić przykrości. W SLD mówią: "Józek jest niezatapialny. Dostaje po głowie i się podnosi". Jak pan znosił oskarżenia o szpiegostwo, kłamstwo lustracyjne, działalność w sekcie? Na początku człowiek bije się z myślami i pyta: dlaczego ja? Potem jest rachunek sumienia. Jeśli wypada na plus, przychodzi wola walki. Dużo się pije? Różnie. Najwięcej piłem przy sprawie Milczanowskiego. Co wieczór szła butelka whisky. Sam pan pił? Nigdy nie pije w samotności. A pana małżonka jak to znosi? To dramat. Moja żona straszliwie się wszystkim przejmuje. Podobnie dzieci. Może powinienem zniknąć im z oczu... Jestem dla nich źródłem jakiegoś nieszczęścia, oni nieustannie cierpią z mojego powodu. Z drugiej strony to rodzina zmusza mnie, by się otrząsnąć i zachować twarz. Inaczej w domu byłby cmentarz.