W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", były współpracownik ks. Jankowskiego staje w obronie prałata. "Na ujawniane ostatnio rewelacje nie ma twardych dowodów. Gdy się pojawią, pierwszy uderzę się w pierś jako ten, który przez tyle lat miał klapki na oczach" - w ten sposób Mariusz Olchowik odnosi się do zarzutów molestowania seksualnego nieletnich, stawianych zmarłemu ks. Jankowskiemu."Spędziłem z prałatem kilkanaście lat i nigdy nie spotkałem się, by jakaś osoba na ulicy coś mu wypomniała, nawet tam, gdzie teoretycznie powinni mieszkać pokrzywdzeni" - podkreśla były współpracownik księdza. Zapytany o to, czy nie zauważył w zachowaniu prałata żadnych anomalii, odpowiada: "Nie, choć byliśmy razem nawet na basenie i w saunie. Być może dało się dostrzec jakąś nadaktywność księdza w stosunku do młodych osób. Interesował się, kim są i co mają w planach. Jednak sugerowanie, że może to oznaczać pedofilię, to jakaś paranoja" - odrzekł. Przypomnijmy, że w grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie" opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan Solidarności i wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku ks. Henryk Jankowski został oskarżany o seksualną przemoc wobec nieletnich. Bohaterka reportażu - Barbara Borowiecka - twierdzi, że w przeszłości była molestowana przez księdza, a jej przyjaciółka Ewa miała zajść w ciążę z prałatem i popełnić przez to samobójstwo - wyskoczyć przez okno. "Ta kobieta twierdzi, że doświadczyła zadziwiającej ilości traum, nie tylko od ks. Jankowskiego, ale też m.in. od rodziców (...). To wszystko pachnie mitologizowaniem albo konfabulacją" - komentuje historię Barbary Borowieckiej były współpracownik ks. Jankowskiego. O historii Ewy mówi: "To dla mnie jest najbardziej tajemnicze. Gdybym był prokuratorem, wszcząłbym śledztwo i poszukał jej grobu". Były współpracownik ks. Jankowskiego podkreśla, że na plebanii w parafii św. Brygidy w Gdańsku było zawsze dużo młodzieży dlatego, że ks. Henryk Jankowski "był znanym człowiekiem, kimś w rodzaju historycznego celebryty". Były prezes Instytutu ks. Jankowskiego w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" komentuje też sprawę obalenia pomnika prałata w Gdańsku. "Już na pierwszy rzut oka widać, że to nie są emocje skrzywdzonych ludzi, lecz większy projekt. Ktoś tych ludzi wynajął, zapewnił narzędzia, sprzęt i kamery, a samo zburzenie pomnika wykonane zostało tak sprawnie i fachowo, jakby było poprzedzone długimi treningami" - podkreśla Olchowik. Więcej w "Rzeczpospolitej".