Najwięcej emocji wzbudza zapis o surowym napiętnowaniu żołnierza, który donosi, jest nielojalny wobec przełożonych i kolegów, kłamie oraz nie dba o rodzinę. Według "Dziennika", niektórzy oficerowie nie życzą sobie, by przełożeni wkraczali w ich prywatne sprawy. MON nie zamierza jednak uginać się pod naciskami oficerów. - Armia cieszy się w społeczeństwie wysokim prestiżem, m. in. dlatego, że oficerom stawia się wysokie wymagania moralne - argumentuje płk Mirosław Karasek z Departamentu Wychowania i Promocji Obronności MON. Rozmówca gazety sugeruje, że armia nie będzie tolerować ani niemoralnego prowadzenia się, ani pijaństwa. Za nieetyczne zachowanie nowy kodeks przewiduje stawianie oficerów przed koleżeńskimi komisjami honorowymi. Karą za małżeński skok w bok lub niepłacenie alimentów ma być publiczne napiętnowanie i ostracyzm kolegów. Szef elitarnej jednostki GROM, gen. bryg. Roman Polko, uważa nowy projekt kodeksu honorowego za niefortunny. - Ingerowanie w osobiste życie kadry to błąd. Podobnie z lojalnością wobec przełożonych. Ta kojarzy się żołnierzom raczej z nadgorliwością i służalczością wobec nich. Lepsze byłoby słowo "szczerość". Ona powinna być dla każdego dowódcy bezcenna - mówi.