- Pan prezydent ma zaburzenia czynnościowe przewodu pokarmowego - używając poważnej medycznej terminologii tłumaczy Maciej Łopiński (59 l.), sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. W rozmowie z "Super Expressem" przyznaje, że to nie pierwszy taki przypadek w czasie pełnienia urzędu przez Lecha Kaczyńskiego. - Bywało tak już podczas kampanii wyborczej, ale teraz lekarz zalecił tylko kilka dni odpoczynku od codziennych obowiązków - zdradza. Jak się okazuje wczorajszy atak choroby to ciąg dalszy zdrowotnych przygód Lecha Kaczyńskiego. Od początku kadencji wielokrotnie uniemożliwiały mu one wykonywanie zadań. Zaraz po zaprzysiężeniu nie spotkał się z angielską księżniczką Anną, córką królowej Elżbiety. W styczniu wyraźnie męczył się podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. W Czechach miał grypę. Nie wiadomo natomiast co dolegało prezydentowi, kiedy w maju chorobą wykręcił się z udziału w uroczystościach XX-lecia Trybunału Konstytucyjnego. W powszechnej opinii była to "choroba dyplomatyczna", czyli zwykła wymówka, Zdrowie najważniejszej osoby w państwie nie może być dla obywateli tajemnicą. W Stanach Zjednoczonych analizowana jest każda niedyspozycja prezydenta. - Nie robi się z tego tajemnicy - choćby po to, by nie dawać argumentów do strzelania opozycji - tłumaczy dr Dariusz Skrzypiński, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Przytacza on jednak również przypadki (np. Ronalda Reagana), kiedy to ukrywano przed opinią publiczną fatalny stan zdrowia przywódcy. - Jeśli wobec prezydenta Kaczyńskiego tego typu komunikaty powtarzają się notorycznie, to w pewnym momencie powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej. Zbliżamy się do momentu, gdy Kancelaria Prezydenta powinna wydać komunikat o stanie zdrowia głowy państwa - podkreśla.