Wielu pierwszoklasistów będzie miało zaledwie kilkanaścioro koleżanek i kolegów w swoich klasach. Takie są skutki niżu demograficznego. To sytuacja niczym w szkołach prywatnych. Szkołom bardzo zależy, by sześciolatkowie trafiali do nich, do pierwszych klas, a nie do zerówek. Mała liczba uczniów może bowiem oznaczać redukcje zatrudnienia. Z drugiej strony, podnosi się poziom szkół podstawowych, dla których uczeń stał się klientem - kończy "Gazeta Wyborcza".