Książka "Morawiecki i jego tajemnice" Tomasza Piątka ukazała się 9 maja 2019 roku, zaś "Delfin" Gajdzińskich ma swoją premierę dziś, 20 maja. Newsweek: Tajemnice premiera Na początku obszernego tekstu w "Newsweeku" poświęconego książce Piotra i Jakuba N. Gajdzińskich o karierze premiera Morawieckiego jako szefa BZ WBK, Radosław Omachel przypomina na początku medialną burze, jaka rozpętała się po publikacji "Super Expressu" na temat adopcji dzieci przez Morawieckich, z której wynikało, że to autorzy "Delfina" ujawnili w swojej książce ten fakt. "Upublicznienie tak delikatnej informacji oburzyło dziennikarzy, o solidarności z Morawieckim i jego rodziną zapewniali poruszeni politycy z obu stron sceny" - pisze autor artykułu. Jak jednak dalej czytamy, publikacja "SE" okazała się "ustawką", która miała służyć ocieplaniu wizerunku i rzuceniu cienia na książkę "Delfin". Na drugi dzień na okładce "SE" pojawił się bowiem premier z rodziną z tytułem "Morawieccy mają wielkie serca, stworzyli dzieciom dom pełen miłości", a szef KPRM Michał Dworczyk wyjaśnił, że dzieci premiera już wcześniej wiedziały, że są adoptowane. Omachel zauważa, że "rozdmuchana przez 'SE' sprawa adopcji to w książce jedno zdanie w krótkim akapicie. Jej trzon stanowią historie przypominane przez byłych współpracowników Morawieckiego". Jak czytamy, wśród osób znających bliżej premiera panuje przekonanie, że stanowisko szefa rządu nie jest ukoronowaniem jego kariery. Miał on już w 2009 roku "półgębkiem wspominać, że widzi się w roli prezydenta". W artykule przytoczono opinię cytowanych w "Delfinie" byłych współpracowników Morawieckiego, zgodnie z którymi ówczesny prezes "z poglądami się nie obnosił, choć zdarzało się, że konserwatywny światopogląd brał górę". "Kiedy na wigilii BZ WBK miała zaśpiewać Kayah, Morawiecki wyrzucił z repertuaru kilka, jego zdaniem, nihilistycznych piosenek. W innych próbował zastępować pojedyncze słowa" - czytamy. W książce opisano też zamiłowanie premiera do treści historycznych, szczególnie związanych z powstaniem warszawskim. "Rok w rok od 1 sierpnia do 2 października nie pije alkoholu" - napisano. Autor tekstu przywołuje także wątek kredytów frankowych. "Jako premier Morawiecki twierdził, że BZ WBK był jednym z niewielu banków, które nie sprzedawały toksycznych kredytów frankowych. To prawda - nie sprzedawał, póki prezesem był Kseń" - czytamy. Wówczas to Morawiecki - według autorów "Delfina" - miał apelować o zmianę strategii. Zdaniem Omachela, Morawiecki - choć zdołał przejąć kontrolę nad częścią ministerstw i spółek skarbu państwa, własnej pozycji politycznej wziąć nie zbudował. "Newsweek" przytacza także konstatację Gajdzińskich, że tak, jak wcześniej w banku, tak dziś los Mateusza Morawieckiego, zależy od woli protektora. "Kiedyś był nim Liam Horgan, teraz - Jarosław Kaczyński. Publikacja kulis pracy w banku z pewnością pozycji Morawieckiego nie wzmocni" - czytamy. "Wprost": Nieprzystające portrety O nowych publikacjach na temat obecnego premiera "Wprost" pisze: "obie napisane wartko, jednak portrety przedstawione przez autorów niezbyt do siebie przystają". Recenzję "Delfina" rozpoczęto od przypomnienia, że Piotr Gajdziński był rzecznikiem Wielkopolskiego Banku Kredytowego i pozostał nim po połączeniu z Bankiem Zachodnim. Dalej zauważono, że "kwestia autora budzi kontrowersje". Jak pisze tygodnik, władze Polskiego Stowarzyszenia Public Relations zwróciły się do Rady Etyki PR "o zajęcie się sprawą i sprawdzenie, czy nie doszło do naruszenia kodeksu etyki PR, zważywszy na fakt, że były rzecznik prasowy popełnił publikację na temat swojego szefa". Redakcja konkluduje jednak, że z książki "Delfin" wyłania się obraz Morawieckiego, jako: wykształconego patrioty, wysoko stawiającego polską historię i tradycję, który został prezesem dużego banku i odniósł w nim sukces, a potem zwrócił się ku polityce, do której zamiłowanie mógł zaszczepić w nim zasłużony dla Polski ojciec. Inaczej redakcja pisze o pozycji Tomasza Piątka "Morawiecki i jego tajemnice". Zaznaczono, że to "skomplikowane dzieło pełne zawiłych powiązań i złowrogich wątków", a autor stara się wywrzeć na czytelniku jednoznaczne wrażenie: "Morawiecki to polityk realizujący jakiś tajny moskiewski plan". Zdaniem "Wprost", jest to "karkołomna teza". "Do Rzeczy": Jak udowodnić wszystko Zdecydowanie krytycznie o książce Piątka pisze Wojciech Wybranowski w "Do Rzeczy". "Lubisz kuchnię rosyjską? Zwiedzałeś Plac Czerwony? A może masz prawicowe sympatie? Dziennikarzowi 'Gazety Wyborczej' to wystarczy, by uznać, że masz niejasne związki z GRU i rosyjską mafią" - czytamy w tygodniku. W recenzji przytoczono wypowiedź dziennikarza Piotra Nisztora, który uznaje omawianą publikację o Morawieckim za "stek bzdur, nonsensów i insynuacji". W recenzji odniesiono się też do poruszonych przez Piątka wątków dotyczących "Do Rzeczy", które dziennikarz "GW" uznaje za pismo "nie tylko jawnie propisowskie, lecz także zdecydowanie prokremlowskie". Wnioski te Piątek miał wyciągnąć, analizując zawartość portalu DoRzeczy.pl. "Jeśli dowodem na naszą rzekomą prokremlowskość jest fakt, że co tydzień Maciej Pieczyński przedstawia 'jak nas piszą na wschodzie', to oświadczam, że u nas zasada "nie chcesz mieć gorączki, stłucz termometr" nie obowiązuje. Wydaje mi się, że autor zarzutu miał tu oczy szeroko zamknięte" - komentuje Antoni Trzmiel, szef portalu DoRzeczy.pl. W artykule zauważono także, że portal i tygodnik "Do Rzeczy" to dwie różne redakcje. Premier w "Sieciach": Chyba już wszyscy w Polsce wiedzą, ile zarobiłem W rozmowie z braćmi Karnowskimi premier Morawiecki odniósł się do niektórych wątków poruszonych w publikacjach na jego temat. Jak zauważyli bracia Karnowscy - "w książkach, w 'Newsweeku' czy 'Gazecie Wyborczej' jest przypominana informacja", że wraz z małżonką szef rządu jest właścicielem kilku nieruchomości. "Przez 18 lat pracowałem na znaczących stanowiskach w banku, przez osiem i pół roku byłem prezesem dużego banku. Wcześniej też prowadziłem firmę i pracowałem za granicą. Już chyba wszyscy w Polsce wiedzą, ile zarobiłem pieniędzy. Dużo. Nie prowadziliśmy z żoną wystawnego życia, nie zakopaliśmy tych pieniędzy w ogródku, nie wyprowadziliśmy oszczędności do rajów podatkowych, tylko zainwestowaliśmy w Polsce, w kilka nieruchomości" - powiedział premier. Premier zapytany, czy ma jakieś konta zagraniczne, odpowiedział: "Nie mam żadnych kont zagranicznych. Wszystkie konta, które mam, znajdują odzwierciedlenie w moim oświadczeniu majątkowym. Jest dostępne publicznie. Odpowiednie służby sprawdzały na pewno z każdej strony moje konto, przepływy finansowe czy aktywa" - powiedział. Na pytanie, dlaczego wraz z żoną dokonał podziału majątku, premier odpowiedział: "Ponieważ nie chciałem mieć nic wspólnego z działalnością gospodarczą, z inwestycjami. Wszelkie nieruchomości, które były dochodowe, przejęła moja żona. Ona prowadzi działalność gospodarczą, wynajmuje nieruchomości, inwestuje. Będąc prezesem banku i potem, tym bardziej na polu działalności publicznej, politycznej, nie chciałem mieć związku z aktywnym inwestowaniem, z działalnością gospodarczą". Premier był pytany również o uprawnienia do akcji Santandera i o uprawnienia "kwotowe". "Tak, mam takie uprawnienia i je odnotowuję w oświadczeniu majątkowym. Nie wiem, czy one się zmaterializują, ani nie orientuję się, jaki jest ich status. Są na pewno związane z mierzalnymi, obiektywnymi kryteriami. Notabene piszę też w oświadczeniu o prawach do odroczonych premii, które są częścią otrzymywanego w przeszłości wynagrodzenia i które już zostały zresztą ujęte we wszystkich sprawozdaniach rocznych BZ WBK w latach, kiedy tam pracowałem" - powiedział Morawiecki. Więcej w: "Newsweeku", "Wprost", "Do Rzeczy" i "Sieciach". Zobacz także: "Gazeta Wyborcza" o kulisach transakcji premiera. CIR: Będzie pozew