Według wpływowego dziennika "Rheinische Post" z Duesseldorfu motywem przewodnim kończącego się szczytu była opozycja wobec prezydenta USA Donalda Trumpa. "W Biarritz czterej europejscy członkowie G7 - Francja, Włochy, Wielka Brytania i Niemcy, oprócz Brexitu, w głównych kwestiach spornych, takich jak umowa nuklearna z Iranem, polityka wobec Rosji i handlowa, zaprezentowały spójny front. Połączyły przy tym siły z Japonią i Kanadą przeciwko Trumpowi. I właśnie dlatego nie można już mówić o G7. Teraz jest to G6 plus 1" - stwierdza gazeta. Dla "Stuttgarter Nachrichten" ze stolicy Badenii-Wirtembergii oznacza to jednoznaczne świadectwo wewnętrznego skłócenia Zachodu, które dziennik ocenia jako poważny problem. "Szczyt w Biarritz prowadzi do dalszej erozji międzynarodowego powojennego ładu. Z tego, co kiedyś nazywano 'Zachodem' pozostały jedynie strzępy. Tegoroczny gospodarz spotkania Emmanuel Macron przyjął do wiadomości fakty: w obliczu oczywistych sporów dotyczących polityki handlowej, ochrony klimatu i polityki bezpieczeństwa nie podjął próby uzgodnienia za wszelką cenę deklaracji końcowej. Jednak bez ambicji osiągnięcia konsensusu, przynajmniej wśród starych sojuszników, G7 dalej traci na znaczeniu" - konstatuje gazeta. "Frankfurter Rundschau" zastanawia się w związku z tym, czy konferencje G7 mają jeszcze jakikolwiek sens. "Kto pamięta postanowienia szczytu G7 z czerwca 2018 r. w La Malbaie w Kanadzie? Jakie konkretne wyniki przyniosło spotkanie G7 w 2017 r. w Taorminie we Włoszech? Biorąc pod uwagę skromne rezultaty poprzednich spotkań pytanie o ich sens jest jak najbardziej zasadne. Czy wysiłek finansowy i organizacyjny, jaki wiąże się z organizacją szczytów ma się w jakimkolwiek stopniu do wynikających z nich korzyści?" - pyta dziennik. Mimo podzielanego krytycyzmu, lewicowo-liberalny "Sueddeutsche Zeitung" udziela odpowiedzi twierdzącej. "Jednym z kluczowych argumentów uzasadniających ogromny wysiłki ponoszone podczas przygotowań tych spotkań są osobiste spotkania przywódców, które są niezbędne dla prowadzenia multilateralnej polityki na świecie. W tym roku, kiedy na szczycie jest obecnych dwóch polityków - w postaci brytyjskiego premiera Johnsona i prezydenta USA Trumpa - którzy opowiadają się raczej za izolacją niż współpracą, ten argument zyskuje na znaczeniu. G7 nie wolno rozwiązać, lecz należy je rozbudować" - apeluje monachijska gazeta. Z Berlina Artur Ciechanowicz