W "Expressie Biedrzyckiej" Lech Wałęsa był pytany m.in. o zbliżające się wybory prezydenckie i zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził w ubiegły piątek, że jego ugrupowanie będzie rządzić co najmniej do 2023 roku, nawet w przypadku przegranych przez Andrzeja Dudę wyborów. "Już dawno nie powinien rządzić, gdyby to ode mnie zależało. Ostrzegałem, znam tych ludzi, ale naród mnie nie posłuchał. Więc jeszcze rządzą. Ja zrobię wszystko, żeby te swoje rządy jak najszybciej skończyli, bo szkodzą Polsce, niszczą dorobek Solidarności, którą kierowałem, niszczą dorobek wolnej Polski. Ze swojej strony zrobię wszystko, co się da, żeby odesłać ich tam, gdzie zasługują" - zapowiedział. Zdaniem Lecha Wałęsy prezydent Andrzej Duda nie wygra majowych wyborów. Swoje nadzieje upatruje w Małgorzacie Kidawie-Błońskiej i, jak przyznał, to na nią odda swój głos. "Niezależnie od tego, czy ona chce, czy nie chce, żebym z nią był. Ja i tak na nią zagłosuję" - zaznaczył. Byłego prezydenta zapytano również o sprawę sędziego Igora Tulei. Jak poinformowała w czwartek 27 lutego rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik, PK zwróciła się do sądu dyscyplinarnego o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej warszawskiego sędziego. "Potrzebujemy bohaterów, którzy będą nam potrzebni, kiedy będziemy Kaczyńskiego i innych odwozić na miejsce zasłużonych. Taczki są już przygotowane. Prokuratorzy wolnościowi muszą przygotować prawo, zarzuty i natychmiast do sądu i do aresztu" - mówił Wałęsa. Jego zdaniem sprawa sędziego Tulei "to początek wielkiego końca PiS". "Trzymaj się, będziesz bohaterem. I nie martw się - zrobimy wielkie zbiórki, wielkie poparcie, głowa do góry i do przodu" - zwrócił się do Tulei. Więcej w "Super Expressie".