"Rz": No dobrze, ale co z tym Millerem, skoro on najwyraźniej jeszcze nie jest spełniony? A.K.: Powinien walczyć o miejsce w Parlamencie Europejskim. Jeśli LiD miałaby kogoś wystawiać do europarlamentu, to właśnie takich ludzi: znających się na tematyce europejskiej, mających zasługi na tym polu - a niewątpliwie zasługi ma, a poza tym jest rozpoznawalny w Unii. Był na wielu szczytach, w wielu salonach, ma w Europie sporo znajomych i te znajomości są wartością samą w sobie. Miller jako europoseł to najzdrowsze rozwiązanie. Leszek Miller był twarzą III RP, która stała się osią dzisiejszego sporu politycznego. Czy pan wstydzi się za III RP? Musimy poczekać na spokojnych historyków, którzy odrzucą całą warstwę polityki, bieżącego dyskursu i ocenią to, co się naprawdę wydarzyło po 1989 roku. Ja uważam, że czasy III RP to nadzwyczajny okres w naszej historii. Udało nam się osiągnąć wszystkie cele strategiczne: kraj całkowicie niedemokratyczny wszedł na drogę demokracji, uchwaliliśmy konstytucję, która po raz pierwszy została przyjęta w ogólnonarodowym referendum, zapewniliśmy sobie bezpieczeństwo poprzez wyprowadzenie wojsk radzieckich i wejście do NATO. Potem umocniliśmy je, twardo wspierając euroatlantyckie dążenia krajów bałtyckich, które w końcu także zostały włączone do sojuszu. Weszliśmy do Unii Europejskiej, odzyskując szansę na rozwój cywilizacyjny. No i wreszcie przeszliśmy drogę wspaniałego rozwoju ekonomicznego, momentami bolesną, kosztowną, ale jednak skuteczną. Oczywiście przyjmuję krytyczne uwagi, że nie wszystko nam się udało, że na niektóre rzeczy reagowaliśmy z opóźnieniem. Niemniej, jeśli spojrzymy spokojnie na bilans III RP, to moim zdaniem był to okres unikalny. Wielki sukces! Nie czuje pan jednak ani odrobiny odpowiedzialności za wszystkie skandale III RP? Afera Rywina pokazała wyraźne i chorobliwe powiązania części biznesu i polityki. Pan miałby być patronem tego systemu. Ten zarzut jest nieprawdziwy. W przypadku afery Rywina moja chata była z kraja. Mogę tylko żałować, że zabrakło wyobraźni, żeby ten ładunek zdetonować odpowiednio wcześnie, żeby nie kontynuować tzw. śledztwa dziennikarskiego, tylko podjąć wszystkie kroki, by odkryć prawdę. Proszę pamiętać, że okres polskiej transformacji był okresem pionierskim, wszyscy się uczyliśmy, co to jest wolny rynek, co to jest biznes i jak powinny wyglądać relacje przedsiębiorców i polityki. Ja czułem się w obowiązku wspierać polskich przedsiębiorców, wspierać polski biznes. Przyjąłem zasadę zaufania do biznesmenów: w niektórych przypadkach okazała się ona zawodna. Argument, że byłem patronem jakiegoś układu, absolutnie odrzucam. Argument, iż w tych reformach, w przekształcaniu Polski brałem udział i współodpowiedzialność - tak, ten argument przyjmuję. I przyznaję, że część procesów prywatyzacyjnych nie zakończyła się pełnym sukcesem. Uważam, że politykę prywatyzacji należy kontynuować, bo wciąż jest za dużo państwa w gospodarce. Ze strony poważnych polityków lewicy padały zarzuty, że te wybory nie będą wolne, że mogą zostać sfałszowane. Wyobraźmy sobie, że PiS wygrywa wybory z minimalną przewagą. Czy nie usłyszymy wtedy, że mamy do czynienia ze skandalem, oszustwem, naruszeniem reguł demokracji? Czy nie będzie powtórki z amerykańskiej Florydy w 2000 roku? Gdyby dzisiaj dochodziło do zastraszania opozycji z użyciem policji, służb specjalnych, uznałbym to za pogwałcenie wszystkich reguł demokracji. Ale w Polsce mamy odpowiednio przygotowane instytucje, które są w stanie zapewnić uczciwość wyborów. Państwowa Komisja Wyborcza wykazała niezależność i odwagę. Odrzucić sprawozdanie finansowe SLD - to jest niezależność. Ale odrzucić sprawozdanie PiS i napominać premiera za nadużywanie czasu antenowego - to już jest odwaga. Wierzę PKW. Dlatego uważam, że nie trzeba nam żadnych międzynarodowych obserwatorów.