Kukiz odniósł się w wywiadzie do incydentu, do którego doszło na antenie TV Republika. Muzyk miał podczas wywiadu opuścić studio i obrazić dziennikarkę. "Jestem emocjonalny i tyle. Poszedłem do telewizji, bo pomyślałem, że trzeba rozmawiać, tłumaczyć, że mogę coś przekazać zwolennikom PiS i później ewentualnie rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim o wspólnym działaniu" - oświadczył. Pytany o swoje wejście do "wielkiej polityki", stwierdził, że to nie wielka polityka, tylko "wielki przewał". Dodał też, że dla niego "każdy z establishmentu politycznego jest w pewnym sensie wrogiem". Obszerny fragment wywiadu dotyczy Ukrainy. - Wielka polityka, mówi Kukiz, odbywa się na linii Rosja - Niemcy, bez udziału Polski. My najpierw powinniśmy się zająć odbudową państwa, bezpieczeństwa wewnętrznego, reformą Polski, a nie zaczynać od reformowania świata, od wtrącania się w sprawy Ukrainy. Kukiz krytykuje Ukrainę. Ma rację? Powiedz, co o tym myślisz! "Ukraińcy poszli w Banderę. Moja pomoc dla nich się skończyła" Na uwagę gazety, że jeszcze niedawno brał czynny udział w pomocy dla Ukrainy, Kukiz odpowiada, że w momencie kiedy Ukraińcy ogłosili UPA bohaterską armią, a Petro Diaczenko, który dowodził Ukraińskim Legionem Samoobrony i brał udział w pacyfikacji powstania warszawskiego, został okrzyknięty bohaterem narodowym Ukrainy, to jego pomoc dla tego kraju się skończyła. "Po powstaniu warszawskim moja mama miała być rozstrzelana przez ludzi dowodzonych przez tego bandytę [Diaczenkę - przyp. red.] Czekała na egzekucję. W ostatniej chwili przyszedł rozkaz od Niemców, żeby nie mordować ludności cywilnej, tylko przeprowadzać do Pruszkowa" - podkreślił muzyk. Zdaniem Kukiza Biuro Bezpieczeństwa Narodowego powinno "dać temu naszemu nowemu prezydentowi informacje: "Nie mieszaj się teraz w sprawy Ukrainy, bo tam jest antypolski klimat". Oni są prawie tak oszołomieni, jak wtedy, kiedy doszło do rzezi wołyńskiej" - szokuje rozmówca "DGP".