Eksperci z Centrum Stosunków Międzynarodowych szacują, że z powodu spadku zamówień w budownictwie, transporcie i usługach w ciągu najbliższego roku pracę w Wielkiej Brytanii i Irlandii może stracić nawet 360 tys. Polaków. To aż 30 proc. wszystkich polskich imigrantów na Wyspach. - Polacy na emigracji pracują w zawodach niewymagających wysokich kwalifikacji, np. w budownictwie czy usługach. Takich pracowników najłatwiej jest zwolnić, bo często nie są zatrudniani na stałe, tylko przez agencje pracy tymczasowej - mówi "Polsce" prof. Krystyna Iglicka, socjolog i demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Dane gospodarcze z Wielkiej Brytanii i Irlandii faktycznie mogą przyprawiać o gęsią skórkę. Według Royal Bank of Scotland od dziś do końca roku 2009 pracę w Wielkiej Brytanii straci 700 tys. osób, co zwiększy liczbę bezrobotnych do 2,4 mln. W jeszcze gorszej sytuacji jest Irlandia, zwana niegdyś celtyckim tygrysem, gdzie tylko w ciągu ostatniego roku liczba obcokrajowców ubiegających się o zapomogę dla bezrobotnych i zarejestrowanych w urzędach pomocy socjalnej wzrosła o prawie 100 proc. To efekt ścisłych związków gospodarczych W. Brytanii i Irlandii ze Stanami Zjednoczonymi (ogromna skala eksportu), gdzie kryzys gwałtownie powstrzymał inwestycje, bo banki przestały udzielać kredytów firmom. Podobnie stało się na Wyspach. Pracodawcy bez dostępu do kredytów zaczęli zwalniać pracowników. Rząd irlandzki szacuje, że tylko w pierwszej połowie roku pracę w branżach budowlanej i transportowej, które najbardziej ucierpiały w wyniku kryzysu, straciło 20 tys. ludzi. Wśród nich może być nawet 60 proc. Polaków. Szefowie firmy Dennison Trailers pod Dublinem, produkującej przyczepy do ciężarówek, zwolnili w tym roku dwudziestu Polaków. W firmie pracuje około stu osób, z czego większość to nasi rodacy. - Kompletnie załamał się rynek transportowy i budowlany - nikt nie chce kupować u nas przyczep, więc zwolnienia nawet nas nie zaskoczyły - mówi "Polsce" Adam Banaszczyk, który jeszcze pracuje w Dennison Trailers, ale niebawem spodziewa się zwolnienia. Dodaje, że dziesięciu spośród dwudziestu wyrzuconych z firmy Polaków wróciło już do kraju. - Wracają jednak głównie ci, którzy nie znają angielskiego - twierdzi Banaszczyk. - Bez znajomości języka nie ma co szukać pracy w Irlandii. Ja nie wrócę, bo kupiłem tu dom, mam rodzinę i jak nie w transporcie, to znajdę pracę gdzie indziej. Kłopoty z pracą mogą mieć za to polscy budowniczowie największego centrum handlowego w Europie - Sheperd's Bush - które powstaje w zachodnim Londynie. Przy budowie pracuje tysiąc Polaków, centrum ma być otwarte na święta Bożego Narodzenia. W nowym roku mogą zostać bez pracy, bo duża firma MP Specialist, która rekrutuje polskich budowlańców, po raz pierwszy od wielu lat nie dostała zleceń od firm budowlanych na przyszły rok. - To zwiastuje recesję, bo wyhamowały inwestycje. W tej chwili budowy jeszcze trwają, bo jest okres przedświąteczny i wszyscy chcą zdążyć na Gwiazdkę, ale w nowym roku może nas czekać krach - uważa Cezary Olszewski, właściciel polonijnej gazety "Goniec Polski". Ekonomiści i socjologowie przewidują, że kryzys zmusi Polaków do powrotu, choć podkreślają, że na pewno nie wrócą ci wszyscy, którzy stracili tam pracę. W Polsce bowiem nadal są dużo niższe płace, a polskich fachowców próbują coraz skuteczniej wyławiać firmy ze Skandynawii, gdzie jeszcze kryzys nie dotarł.