Zdaniem Szumilas, "dziś decyzje w sprawie szkół są podejmowane na Nowogrodzkiej w Warszawie". "A ja bym chciała, żeby były podejmowane przez nauczycieli i samorządy" - stwierdziła była szefowa resortu edukacji. W opinii Szumilas, politycy PiS zdecydowali o sposobie nauczania historii i strukturze szkolnej, mają także wpływ na to, gdzie powstają szkoły i jak wyglądają. "Nie może być tak, że to kurator ma największy wpływ na wybór dyrektora" - powiedziała Szumilas. Jak przekonywała, dzieje się tak np. w Krakowie. "Jeśli nad szkołą stoi politycznie wybrany i wzmocniony kurator oświaty, a nad głową nauczycieli wisi miecz w formie oceny pracy, to o odpowiednią postawę będzie coraz trudniej" - przekonywała. Na uwagę dziennikarza, że to dyrektor dokonuje oceny nauczycieli, stwierdziła, że "kurator oświaty będzie oceniał dyrektora, a ten nie będzie chciał się narazić organowi nadzoru". "Nauczyciele już są zastraszani, a ocena nie będzie obiektywna" - powiedziała. Posłanka została też zapytana przez Artura Radwana, czy wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków nie było porażką poprzedniego rządu, skoro po wycofaniu tego obowiązku blisko 100 proc. dzieci pozostało w przedszkolach. Jak stwierdziła, "była to cywilizacyjna zmiana", a decyzję rodziców wytłumaczyła "chaosem, jaki panuje dzisiaj". Całość rozmowy w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej".