"GW" przypomina, że remdesivir - wynaleziony z myślą o leczeniu gorączki krwotocznej wywołanej przez wirus Ebola - to lek, który został wiosną dopuszczony w trybie nadzwyczajnym przez Europejską Agencję Leków do stosowania w leczeniu COVID-19, bo okazał się skuteczny. "Remdesiviru nie ma w hurtowni, która dystrybuuje lek do szpitali w całym kraju, ani w Agencji Rezerw Materiałowych, która dostarczała go hurtowni" - czytamy w gazecie. Dziennik podkreśla, że zapasy leku kończą się w szpitalach w całym kraju, a niewiele wskazuje na możliwość szybkiej poprawy sytuacji. "W piątek dostaliśmy 1,2 tys. dawek, które rozdysponowano do 20 szpitali, dziś UE poinformowała nas, że dostaniemy jeszcze 400. Na więcej na razie nie ma szans, bo nie ma możliwości kupienia remdesiviru poza przetargiem unijnym. Będą kolejne dostawy na najbliższe trzy miesiące, ale już zapowiedziano, że produkcja nie będzie wystarczająca, by zabezpieczyć potrzeby chorych w całej Unii" - powiedział gazecie wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski. Gazeta podkreśla, że wcześniej za lek płaciła UE ze środków przeznaczonych na walkę z COVID-19 dla każdego z państw członkowskich, a teraz za lek będą płacić bezpośrednio państwa. Cena - ok. 10 tys. zł za porcję dla jednego pacjenta - jest taka sama dla wszystkich.